niedziela, 9 stycznia 2022

Niespodziewany zwrot akcji

 


Hej.

Jak w tytule - święta mnie wyjątkowo zaskoczyły. A właściwie to, co się wydarzyło.

W środę przed świętami ojciec po mnie przyjechał. I jak wracaliśmy z aucie znów zaczął wypytywać "Ile to trzeba, żeby do nas zadzwonić? Co my ci takiego zrobiliśmy?". W pewnym momencie nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że wyrzucę z siebie wszystko, 100% szczerości itd. Zamilkł. W tym momencie tama puściła i wypadł ze mnie słowotok, w którym powiedziałam ojcu o ChADzie, psychiatrze, terapii, zaburzeniach odżywiania, problemach w radzeniu sobie z emocjami i tym, jak bardzo mnie z matką zranili. Na koniec dorzuciłam jeszcze wyznanie o paleniu e-papierosa. Spodziewałam się wybuchu pretensji, a zamiast tego złapał mnie za rękę i spokojnym głosem powiedział "Dziękuję, że mi o wszystkim powiedziałaś". Namówił mnie też do przyznania się matce. Więc w pierwszy dzień świąt wieczorem powiedziałam też mamie. Z tym, że tu w pierwszym odruchu reakcja była trochę inna. Ale spędziliśmy 3 godziny rozmawiając i płacząc na zmianę. Koniec końców powiedziałam mamie, że nie dzwonię do nich, bo nasza relacja bywa toksyczna i m. in. po to jest terapia, żebym ja też umiała być lepszą córką. Na to moja mama zapytała mnie "A dlaczego nie możesz być po prostu córką?". Jakoś wyjątkowo mnie to uderzyło. Może to ja się jakoś sztucznie zapędzałam w ten kozi róg? Nie doszłam jeszcze do tego, ale z pewnością będą o tym myśleć i rozmawiać z terapeutką. Koniec końców od tej rozmowy nasze relacje się poprawiły. Od kiedy wróciłam do Wrocławia raz oni dzwonią, raz ja dzwonię. Ale zazwyczaj jest to jedna rozmowa telefoniczna na tydzień. Bez pretensji, bez wyrzutów. Po prostu rozmowa. Problem przy wyznaniu mamie wszystkiego był taki, że nie dałam rady powiedzieć jej naprawdę WSZYSTKIEGO. Dlatego ona wciąż nie wie o zaburzeniach odżywiania, więc w trakcie świąt pojawiły się ze 3 komentarze o tym, że znów przytyłam. 

Jednak co do tycia i diety staram się być lepiej nastawiona. Skoro moje relacje z rodzicami się poprawiają, to w tym roku nie powinno mnie gnębić tyle negatywnych emocji, które do tej pory zajadałam. Oczywiście wciąż moje odżywianie pozostawia wiele do życzenia, ale głęboko wierzę, że z tym też się uporam. 

Zaraz po świętach rozchorowałam się całkiem porządnie. Gorączka ok. 39 stopni, okropne duszności, suchy kaszel, brak apetytu i zmieniony smak. Objawy typowo covidowe, więc nawet zrobiłam test z apteki, ale wyszedł negatywny. Nie mniej byłam strasznie osłabiona pod koniec grudnia i przez ten pierwszy tydzień stycznia. Przez to znów troszkę zaległości uczelnianych się zrobiło. Na szczęście wypadł ten długi weekend, w którym czułam się już prawie całkiem zdrowo, więc dużo ponadrabiałam i jeszcze udało mi się wysprzątać pokój i kuchnię. Niestety przez chorobę nie mogłam iść na praktyki, które miałam zacząć 3 stycznia. Jutro idę na pierwszy dzień, a że muszę je zrobić do końca stycznia, to będę musiała nieźle pokombinować z zajęciami. No i cały styczeń nie mam kiedy iść do pracy, więc wypłaty nie będzie :/ 

Chciałam też zrobić podsumowanie zeszłego roku i wypisać postanowienia na ten, ale niestety muszę to przełożyć na następny raz, bo już po północy, a ja muszę wstać o 6 rano. O 8 mam test zaliczeniowy z jednego przedmiotu, zaraz potem lecę na praktyki i będę tam pewnie do 17. Także lecę już spać. Następnym razem uzupełnię ten ciąg myślowy xD

Wszystkiego NAJLEPSZEGO w Nowym Roku dziewczyny! ♥

Tenshi Kaosu