niedziela, 18 kwietnia 2021

Jedziemy z tym koksem!

 


 

Hej.

Od razu uprzedzam, że ten post może wyjść trochę długi, bo chciałabym opisać, co u mnie i przy okazji poświęcić chwilę na tematy, o które pytałyście (wizyta u dietetyka i mój kierunek studiów).

Dostałam gotową dietę od dietetyka i od jutra ją zaczynam. Zważę się jeszcze rano, żeby mieć później porównanie. Byłam wczoraj na zakupach pod tę dietę i aż mnie portfel zabolał... A jeszcze w tej chujowej Biedronce na mojej dzielnicy połowy rzeczy nie było! Dlatego jutro, w czasie okienka między zajęciami, muszę jechać na miasto. Wstąpię do Lidla, sklepu z żywnością azjatycką (potrzebuję pasty do czerwonego curry) i jeśli będzie trzeba to zahaczę też o sklep ze zdrową żywnością. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć wszystko, czego potrzebuję. Zastanawiam się też, czy nie wrzucać tu później zdjęć tych dań? Zobaczymy.

Jaki generalnie mam plan na najbliższy czas?

Póki co będę przez jakiś czas korzystać z diety ustalonej przez dietetyczkę. Jest to dieta redukcyjna na ok. 1800 kcal na dzień. Wiem, że dla nas, ludzi ze środowiska proED, brzmi to na okropnie dużo. Sama się najpierw przeraziłam tą kaloryką. A potem uświadomiłam sobie, że w trakcie napadu byłam w stanie jeść jednorazowo 3x tyle kalorii...  I jakoś aż tak się już nie boję tych liczb. Kiedy już zapoznam się lepiej ze swoją chorobą i właściwymi dla mnie produktami zacznę sama sobie ustalać jadłospisy. Nie powiem, kusi mnie mega, żeby z czasem obcinać te kalorie, ale może okaże się, że tak pokocham fit życie, że nie będę chciała schodzić na niższe bilanse. Nie mniej, z bloga i naszej społeczności nie chcę rezygnować i mam nadzieję, że nawet jeśli zostanę "fitnesiarą" to wciąż będę mogła liczyć na Wasze wsparcie i wpadać na Wasze blogi :)

Do tego oczywiście chcę powoli zwiększać liczbę i intensywność treningów. Spacery to póki co podstawa, ale chciałabym też wdrożyć na dobre ten plan biegacza i do tego treningi w domu z Chodakowską i laskami z YT. Muszę sobie zrobić dokładną rozpiskę, w które dni, co zamierzam ćwiczyć. Jak ją przygotuję to na pewno też tu wrzucę :)

A teraz przejdźmy do odpowiedzi na Wasze pytania:


WIZYTA U DIETETYKA     

Po pierwsze - nie ma się czego bać! :) 

Znalazłam moją dietetyczkę dzięki poleceniu na kobiecej grupie na Facebooku. Kobietka zna się na insuliooporności i zaburzeniach odżywiania. Najpierw zadzwoniłam do niej i przedstawiłam problem. Ona wyznaczyła pierwszy dogodny termin i następnie odesłała mnie na swoją stronę internetową. Miała tam dokładnie opisane, jak przebiega konsultacja, jak się do niej przygotować (24h przed nie wolno pić kawy ani alkoholu, dobrze też powstrzymać się od palenia papierosów, 3h przed nie wolno nic jeść). Oprócz tego był tam dostępny formularz, w którym jeszcze raz napisałam dokładnie, z czym przychodzę, wpisałam wyniki badań, opisałam przykładowe 3 dni mojego odżywiania, wymieniłam produkty, które lubię i których nie lubię itd. Na samej konsultacji też jest przeprowadzany wstępny wywiad, gdzie mówi się o swoich chorobach, przyzwyczajeniach, upodobaniach i ewentualnych alergiach. Zwróciła mi uwagę na to, że moje posiłki pomimo dość dobrej jakości są strasznie nieregularne i że nad tym koniecznie muszę popracować. Następnie miałam analizę składu ciała. Staje się na specjalnej wadze i trzyma w dłoniach elektrody, a po 2 minutach drukowany jest wynik pomiaru, gdzie jest dokładnie opisane, ile ważą mięśnie, kości, ile wody jest w organizmie. Na tej wadze, na której ja byłam ważona pokazało również informacje, ile dokładnie powinnam schudnąć (mi wyszło, że mam 30,3 kg tłuszczu do zrzucenia i że mam nie budować masy mięśniowej, ale jeśli ktoś jest np. bardzo szczupły to też mu pokazuje, ile mięśni powinien nabrać), jaki jest rozkład tkanki tłuszczowej w ciele (ile jest jej w rękach, nogach i tułowiu) i przyznaje tzw. punkty fitness (norma jest powyżej 80, a u mnie to 54). Potem dietetyczka pomierzyła mnie centymetrem (niestety musiałam się rozebrać do bielizny, ale absolutnie nie komentowała moich blizn i rozstępów, próbowała odwrócić moją uwagę, żebym nie czuła się skrępowana) i dokładnie omówiła wyniki. Dostałam też ogólne zalecenia jedzeniowe dla insulinoopornych i listę najważniejszych zasad. Dodatkowo babeczka zaplusowała u mnie swoim podejściem - powiedziałam jej, że lubię się napić coli zero albo soku, a ona powiedziała "Wszystko jest dla ludzi, byle z głową". Dowiedziałam się, że jeśli np. raz na 2 tygodnie wypiję szklankę coli, to przecież mnie nie zabije xD Najważniejsze dla IO, żeby było to w trakcie posiłku, bo jeśli wypiłabym ją godzinę po obiedzie, to organizm traktuje to jako dodatkowy posiłek i insulina znów skoczy, a przerwy między posiłkami są właśnie po to, żeby ona spokojnie sobie opadła do niższego poziomu. Poleciła też książkę, którą zamówiłam i zamierzam czytać w wolnych chwilach, żeby się dokształcić w temacie IO. Na dokładnie rozpisaną dietę czeka się ok. tygodnia i otrzymuje się ją na maila. Dieta jest super rozpisana - mam podane dokładne gramatury składników, kalorykę i makro posiłków, opis całego przygotowania dań. Dodatkowo mówiłam, że jestem dość zabieganą osobą, więc powiedziała, że wpisze posiłki, które robi się w miarę szybko i mam to tak zaplanowane, że np. obiad, który będę jutro robić dzieli się na 2 porcje, więc we wtorek tylko sobie odgrzeję i nie muszę spędzać godzin przy garach :D 

Jedyny minus to koszt. Niestety konsultacje u dietetyka nie są tanie. Ja i tak znalazłam babkę z w miarę przystępnymi cenami i tzw. pakietami. Wybrałam sobie pakiet, gdzie w jego cenie mam 4 konsultacje i dwa 2-tygodniowe jadłospisy, analizę składu i dodatkowe konsultacje telefoniczne/mailowe, żeby zmienić jakieś danie w jadłospisie, gdyby mi nie smakowało. Cena to 600 zł. Wiem, że boli... Ale niestety zdrowie tanie nie jest :c

Mimo to, gdyby któraś z Was się zastanawiała to szczerze polecam. Podejrzewam, że przy 4 posiłkach i kaloryce 1800 kcal nie powinnam mieć napadów, a to bardzo by mi pomogło z moim BED.

Mam nadzieję, że jest to opisane w miarę zrozumiale, ale gdyby któraś z Was miała jakieś pytania to zadawajcie je w komentarzach, a ja w następnym wpisie na nie odpowiem :)


ZOOTECHNIKA

Ech, trochę ciężko będzie mi się wypowiadać, jako osobie, która nie chciała tego studiować, ale postaram się być jak najbardziej obiektywna, jak to możliwe :)

Nie wiem, jak wygląda to na warszawskim SGGW, ale we Wrocławiu studia na tym kierunku dostępne są zarówno stacjonarnie i niestacjonarnie (podzielone na I i II stopień). Studia I stopnia trwają 3,5 roku i kończy je praca inżynierska. 

Pierwszy semestr niestety pełen jest gówno-przedmiotów: podstawy prawa, nauki społeczne (do wyboru 6 różnych przedmiotów), ekonomia, ergonomia, chemia, fizyka, botanika itd. Z takich naprawdę przydatnych na tym kierunku przedmiotów to jest tylko zoologia (dodatkowo prowadzona przez 2 najlepszych prowadzących pod słońcem ♥)

Na drugim semestrze wchodzą już ciekawsze przedmioty: anatomia zwierząt, biochemia, mikrobiologia, toksykologia środowiska (fakultet do wyboru), parazytologia (też fakultet z tymi cudownymi prowadzącymi od zoologii).

I w zasadzie z każdym kolejnym semestrem ma się coraz więcej istotnych dla zootechnika przedmiotów, gdzie uczy się o dużych i małych przeżuwaczach, higienie i dobrostanie zwierząt, hodowli i ocenie wartości hodowlanej zwierząt. Teraz przez pandemię wygląda to strasznie gównianie, bo obowiązkowo wszystko jest zdalnie, ale wiem, że poprzednie roczniki w ramach zajęć miały wyjścia do zoo, wrocławskiego Hydropolis, obserwację zwierząt w uczelnianej zagrodzie, praktyczne zajęciach na laboratorium (coś czego bardzo żałuję, że mnie ominęło, to właśnie praktyczne zajęcia z parazytologii, które polegają na badaniu kału różnych zwierząt pod kątem jaj i cyst pasożytów). Dodatkowo w uczelnianej zagrodzie jest spore stadko owiec i można się zgłosić wolontaryjnie do pomocy przy wykotach i odchowie młodych jagniąt :)

Podsumowując, jeśli ktoś chce być zootechnikiem i studiować we Wrocławiu to mogę polecić ten kierunek ;)


To chyba tyle. Jest już dość późno, a jeszcze nie jadłam kolacji, więc lecę szybko coś wsunąć, żeby wziąć leki i wyłączam kompa. A potem chwila z książką, pielęgnacja i do spania, bo jutro czeka mnie intensywny dzień. 

Uściski ♥

Tenshi Kaosu

 

środa, 14 kwietnia 2021

Płuca palącego biegacza

 


 

Hej.

 Najpierw może odpowiem na Wasze komentarze ;)

Studiuję zootechnikę we Wrocławiu. Od razu odpowiem na ewentualne pytanie "Co można po tym robić?" - można pracować przy produkcji pasz dla zwierząt gospodarskich, albo jako specjalista do ich dobrostanu (czyli sprawdzać, czy obora ma odpowiednią wentylację, czy wielkość boksów jest odpowiednia, doradzać w kwestii żywienia, asystować przy porodach itp.). Ja absolutnie nie planuję pracy w zawodzie i robię te studia tylko po to, żeby mieć papier wyższego wykształcenia (niestety z poprzedniego kierunku zrezygnowałam - chemia, a na te studia, na które chciałam iść się nie dostałam - nie przeszłam egzaminów wstępnych na aktorstwo, a na filologię mnie nie przyjęli tylko dlatego, że nie pisałam na maturze rozszerzenia z polskiego i miałam przez to za mało punktów w procesie rekrutacji 😶). Tak wylądowałam tu, gdzie jestem. 

Powoli, bo powoli, ale konsekwentnie zmieniam te nawyki na lepsze. Dzięki bardzo za wsparcie i miłe słowa ♥

Roriselle, pewnie, że pamiętam Imperfect! I oczywiście, że będziemy się nawzajem wspierać. W końcu, po to tu jesteśmy ;)

 

A teraz update!

Na studiach dużo się uprościło xD Kolokwium z owadów jest przełożone na przyszły wtorek, termin na hotel dla owadów został przesunięty do końca miesiąca (CHWAŁA PROWADZĄCEJ!), a kolega, z którym jestem w parze na roślinach, stwierdził, że zrobi większą część zielnika (do tej pory prawie wszystkie prezentacje robiłam sama, więc chce się do czegoś przydać :D). Także czuję się spokojniejsza w kwestii studiów. Oczywiście dalej po zajęciach będę robić notatki i nadrabiać braki w wiedzy o tym, co już przerobiliśmy, ale generalnie odetchnęłam :)

Dostałam dziś na maila jadłospis od dietetyczki. Zacznę go realizować od poniedziałku, bo niestety muszę pod niego zrobić zakupy, a będę miała na nie czas dopiero w sobotę (+ jedyny większy sklep w okolicy to Biedronka, a tam nie ma połowy potrzebnych składników, więc będę się musiała wybrać do centrum do sklepów ekologicznych). W piątek po zajęciach pójdę do ksero wydrukować go sobie, bo jednak łatwiej mi będzie z papierową wersją. Póki co i tak próbuję zmieniać te nawyki i kupować produkty dozwolone przy IO. No i od jutra zacznę ostro pilnować pór posiłków, bo jak na razie z tym różnie bywa. Przyszła mi też książka o insulinooporności, więc w wolnych chwilach zagłębię się w lekturę i będę edukować w tym temacie.

Byłam dziś znów na spacerze. Rozmawiałam z moją przyjaciółką B. przez telefon (taka nasza tradycja: wychodzimy razem na spacer, ja we Wro, ona w Krakowie i gadamy w tym czasie przez telefon), ale w pewnym momencie połączenie zostało zerwane i nie udało się znów połączyć (jak się domyśliłam, padła jej komórka), więc stwierdziłam, że to znak "z niebios", żebym zaczęła biegać (bo też chwilę wcześniej mówiłam jej, że zastanawiam się, czy nie wrócić do Planu Biegacza).  I pobiegłam xD Zgodnie z tym planem jest minuta marszu, minuta biegu i w sumie 7 takich zmian, czyli 14 minut. To nie dużo. Poczułam jednak, jak słabą mam kondycję i jak papierosy mi wyniszczyły płuca... Dlatego też rzucam klasyczne fajki, a korzystanie z e-papierosa zamierzam stopniowo ograniczyć. I faktycznie na dobre wrócę do Planu Biegacza. Przypomniałam też sobie, jak bardzo nienawidzę biegania xD Ale w liceum też tak miałam, że na początku tego nie cierpiałam, a z czasem polubiłam i biegałam na 5 km. Liczę, że historia się powtórzy i znów to pokocham :)

Po powrocie włączyłam jeszcze komputer, żeby zamówić wagę kuchenną (będę musiała dokładnie odważać składniki na tej diecie) i stwierdziłam, że od razu napiszę posta. Ale w tym miejscu będę powoli kończyć. 

W weekend jak będę miała więcej wolnego to na pewno napiszę dłuższego posta, gdzie też opiszę dokładnie, jak wygląda wizyta u dietetyka. Napiszę pewnie też o tym, co zamierzam robić dalej dietowo, treningowo, życiowo i w ogóle. 

A teraz spadam, bo i tak jest późno i już dawno powinnam wyłączyć komputer. Także lecę. Dobranoc, powodzenia w najbliższych dniach i buziaki ;*

Tenshi Kaosu





poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Na szybciora

 


 

Hej.

Nie rozpiszę się dzisiaj, bo jest już dość późno, powinnam już dawno wyłączyć komputer, żeby szybciej iść spać, ale jakoś tak mi zeszło dłużej. Także szybko zdam relację, wyłączam ekrany, chwila na pielęgnację, książka i spanko. Mam dalej strasznie rozregulowany sen i śpię ledwie po 5 godzin w nocy, przez co jestem wyczerpana w ciągu dnia, dlatego muszę się bardziej wysypiać.

Jest strasznie dużo rzeczy, o których chciałabym Wam napisać. Ale aktualnie mam spory zapierdol, więc może w weekend uda mi się skrobnąć dłuższego posta. 

W skrócie:

Ze studenckich zaległości powoli udaje mi się wykaraskać. Jest to dość trudne, bo co chwilę dokładają nam kolejne zadania i długoterminowe projekty (przy których jest w chuj roboty). Ale ogólnie póki co dobrze idzie. Z metod hodowlanych dostałam ostatnio 5- z kolokwium, a dziś na zajęciach "plusa" za aktywność. Jutro kolokwium z owadów użytkowych, a w piątek z żywienia i paszoznawstwa. Poza tym do 19.04 mam oddać projekt hotelu dla owadów (wciąż mnie bawi, że coś takiego istnieje xD), a za 2 tygodnie deadline na stworzenie internetowego zielnika 10 roślin leczniczych i trujących. Także jest co robić, ale dam radę.

Byłam u dietetyczki. Rozmiarowo i wagowo jest dramat. Dostałam ogólną listę zaleceń dla osób z IO, na dniach mam dostać rozpisany tygodniowy jadłospis, który przerobię 2 razy i wtedy idę na kolejne konsultacje. (Ogólnie wizycie u dietetyczki chyba poświęcę osobny post, gdzie dokładnie opiszę pierwszą wizytę, ale to dopiero jak będę miała więcej czasu).

Byłam też na terapii w piątek i ogólnie nie jest za ciekawie. 

Zaczynam się trochę więcej ruszać. W piątek byłam na długim spacerze (ponad 11 tys. kroków), w sobotę spotkałam się ze znajomą i pochodziłyśmy trochę po centrum Wrocławia (znów ponad 11 tys. kroków), wczoraj byłam na trochę krótszym spacerze (ok. 7 tys. kroków), a dziś miałam iść na spacer, ale strasznie lało, więc przeszłam się tylko do Biedronki na zakupy (5,7 tys. kroków). Jutro mam zdalny w-f i podpytam prowadzącą o studencki basen, bo podobno jak ktoś ma zalecenia lekarza to może za darmo przychodzić na tzw. zajęcia prozdrowotne. A fajnie by było popływać 2 - 3 razy w tygodniu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...

 To tyle. Jak wspomniałam, lecę zaraz w spanko. Uściski ♥

Tenshi Kaosu

 


 

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Niebywale normalne święta

 


 

Hej.

Nie żałuję absolutnie tego, że nie jechałam do domu na święta :D 

Tam musiałabym spędzać czas z rodziną (z którą różnie to bywa) i walczyć z kompulsami (zauważyłam ostatnio, że największe napady mam, gdy tylko tam przyjeżdżam i wspomniałam już o tym terapeutce, więc pewnie będziemy dalej drążyć ten temat). A na mieszkaniu posprzątałam wszystko, przeorganizowałam wszystkie szafki i pudełka w pokoju, nadrabiam zaległości w nauce oraz notatkach na studiach. 

Powiem Wam, że mam okropne zaległości. Wygląda to tak, że na większości zajęć jestem obecna i prace oddaję przed czasem. Ale nie raz było tak, że nie mogłam się skupić na wykładzie (czy to przez zaginionego wtedy kota, czy teraz przez lenistwo lub spanie w trakcie wykładów) i koniec końców wiedzy nie wynosiłam z tego praktycznie żadnej. Teraz jak nie mam zajęć to dużo wolnego czasu spędzam na słuchaniu nagrań (nielegalnych, więc cicho-sza) z zajęć i robieniu notatek z tego. Aktualnie udało mi się nadrobić 2 przedmioty dopiero. Nadal zostało mi 5 do nadrobienia. Na całe szczęście z w-fu nie ma notatek, a z lektoratem radzę sobie bezproblemowo (i akurat tutaj aktywnie uczestniczę w tych zajęciach, bo są dla mnie najciekawsze ze wszystkiego... ewidentnie minęłam się z powołaniem i powinnam studiować filologię). Postaram się od teraz na bieżąco notować w trakcie wykładów (albo chociaż ich słuchać), żeby potem nie było lamentu przed sesją, a jedynie powtórki do egzaminów. No i na kilku przedmiotach można być zwolnionym z egzaminu za 5 na koniec z ćwiczeń, ale żeby to się udało to muszę się więcej udzielać na zajęciach.  

Jutro i w środę mam jeszcze wolne, więc muszę na maksa wykorzystać ten czas, żeby pouczyć się i ponotować najwięcej jak się da. 

A teraz odpowiadając na Wasze komentarze...

1) Póki co lekarz powiedział, że ciężko stwierdzić, co to może być konkretnie, więc choroby autoimmunologicznej też nie wyklucza. Słuchałam wczoraj wykładu dietetyka klinicznego, który mówił, że insulinooporność nie występuje sama, tylko jest jednym z czynników zespołu metabolicznego, więc to też może być to. Ale nie mam co gdybać, a tym bardziej, że nie jestem lekarzem. Mam rozpisane badania, które będę musiała jeszcze zrobić. Chciałam je zrobić już przy kolejnym cyklu po wizycie, ale że trzeba je wykonać na początku, a moja miesiączka wypadła akurat w święta to muszę to odłożyć do następnego okresu. No i wiem, że do dietetyka też będę musiała wykonać jeszcze jedne badania, więc jeszcze parę razy mnie zobaczą w punkcie pobrań :)

2) Leków wydaje się trochę dużo, ale powoli się przyzwyczajam. Dołączyłam już 2 kolejne, a za dzień czy dwa dołączę następne. Póki co czuję się po nich dobrze. Z czasem, jak uda mi się uspokoić mój organizm i doprowadzić do względnej normy, prawdopodobnie będę mogła część odstawić. Lekarz oczywiście pytał o moje odżywianie i sama mu też mówiłam o zaburzeniach odżywiania (tak samo dietetyczce, która też specjalizuje się w dietach dla ludzi wychodzących z ED).

3) Z aktywnością fizyczną na pewno będzie problem. Gdy parę lat temu intensywnie trenowałam uwielbiałam przeróżne aktywności fizyczne: bieganie, taniec, fitness, treningi interwałowe, rower, łyżwy, basen. Z wspomnianego wykładu o insulinooporności dowiedziałam się, że niestety niektóre sporty nie wchodzą w grę, bo powodują wyrzut kortyzolu, co z kolei powoduje wyrzut insuliny (której i tak jest za dużo w porównaniu do tego, co przyjmują moje organy). Wiem, że marsze są jak najbardziej w porządku, więc tutaj akurat chodzi tylko o moją słabą motywację, nad którą będę musiała pracować i faktycznie chodzić na te spacery częściej niż teraz, ale co do reszty to będę musiała się dopiero doinformować, czy to u dietetyczki, czy w innych źródłach (boję się trochę tego szukać w internecie, bo jak na razie znalazłam zupełnie sprzeczne informacje o IO i skąd mam wiedzieć, co jest słuszne? :/ ).

4) Pomysł z wrzucaniem przepisów na blogi jest super :D Jak dostanę swoją dietę i będzie tam coś fajnego to na pewno też wrzucę u siebie. Poza tym na pewno będę jeszcze szukać książek o IO i może sama znajdę coś wartościowego, co będę mogła polecić? Absolutnie nie chcę, żebyśmy łamały prawa autorskie wrzucając na blogi całe książki. Chodziło mi bardziej o wymianę tytułów i każda w swoim zakresie może poszukać w bibliotece albo księgarniach ;)

Przy okazji ponawiam prośbę o motywacje - zarzućcie jakieś filmy, seriale, książki, kanały an Yt, profile na Ig, cokolwiek, co Was motywuje do diety i ćwiczeń ;)

Dodatkowo z tego wykładu dowiedziałam się też, że przy IO należy szczególnie dbać o właściwy odpoczynek i higienę snu. A przyznaję, że z tym też mam problem. Należy spać 7 - 9 godzin na dobę, szczególnie gdy jest ciemno, bo wtedy wydziela się melatonina, na 2 godziny przed snem należy wyłączyć wszystkie ekrany i nie korzystać nawet na chwilę z telefonu. Czyli dokładnie to, czego nie robię xD Mam totalnie rozregulowany rytm snu i ostatnio chodzę spać o 3 - 4 nad ranem, śpię do 10 - 11, a przed pójściem spać gram w Lola, lub oglądam serial i często już w łóżku jeszcze przeglądam Instagrama czy gram jeszcze na telefonie. Dlatego nad tym też muszę zacząć pracować (znalazło się to nawet na mojej liście postanowień na ten rok, a póki co nie zrobiłam nic w kierunku poprawy). Dziś pewnie nie położę się przed 2, ale to i tak lepiej niż 3 czy 4. Poza tym jak tylko skończę pisać tego posta, wyłączam komputer i idę zrobić sobie domowe spa, a przed snem poczytam książkę. Z każdym dniem spróbuję coraz wcześniej wyłączać komputer, żeby docelowo kończyć korzystanie z niego max. o 21 i chodzić spać między 22 - 24 (najpóźniej). 

To na dziś tyle. Zerknę do Was jutro w przerwie od nauki i notatek. 

Uściski ♥

Tenshi Kaosu




czwartek, 1 kwietnia 2021

Diagnoza


 

Hej.

Na studiach jakoś leci. Z referatem się uwinęłam i napisałam go w 4 dni i zarobiłam za to jakieś hajsy :) 

 

Byłam u tego lekarza. I tak jak pisał mi w mailu, mam insulinooporność (wg wskaźnika jest powyżej 2, a mi wyszło 3,7). Poza tym patrząc na moje wyniki powiedział dosłownie "No takich dziwnych hormonów to jeszcze w życiu nie widziałem" XD Więc zabawa tak naprawdę dopiero się zaczyna. Póki co dostałam Siofor (lek dla cukrzyków, który ma pomóc przy insulinooporności), Luteinę, Novostellę (dla uzupełnienia DHEA), magnez, witaminę D3 i kwas foliowy do suplementacji, Ketonal i Aulin (na bolesne miesiączki) i jeden eksperymentalny lek, którym się odtruwa narkomanów i alkoholików... ale podobno pomaga też przy poronieniach, endometriozie i pcos (choć lekarz stwierdził, że na pewno nie mam pcos i wizualnie wszystko - macica, jajniki, piersi, tarczyca - wygląda dobrze. Dodatkowo za parę cykli muszę zrobić kolejne badania pod kątem następnych hormonów i wtedy będzie mógł coś więcej powiedzieć. W opisie wizyty mam też napisane, że muszę iść na konsultacje z dietetykiem w celu ułożenia dla mnie diety (wie też o moich zaburzeniach odżywiania) i koniecznie zacząć się więcej ruszać. 

Więc co dalej?

W poniedziałek zaczęłam brać tabsy (lekarz mówił, że nie mogę brać od razu wszystkich, bo gdybym źle na coś reagowała, to nie byłoby wiadomo na co). Powoli będę dołączać kolejne. Jak na razie zaczęłam od najmniejszej dawki Sioforu i wczoraj dołączyłam jeszcze magnez. Jutro chcę dołączyć kolejne tabletki. Dostałam też dziś okres i na cały dzień wzięłam 2 ketonale po 100 mg, więc czuję się trochę otępiała, ale poza tym nie umieram aż tak jak zawsze. Zapisałam się do dietetyczki, która przyjmie mnie stacjonarnie na konsultacje 8.04. Jakiś tydzień później powinnam dostać jadłospis. Poza tym we wtorek wróciłam na terapię. Jakoś powoli będę się odgrzebywać z tej sterty mentalno - zdrowotnego gruzu. Póki co aktywności fizycznej absolutnie brak, ale do tego też będę się musiała w końcu zmotywować i tu moja mała prośba do Was: jak Wy się motywujecie do ruchu? Podrzućcie jakieś filmiki z yt, filmy, seriale, książki czy konta na ig. Cokolwiek. Biorę wszystko, co mogłoby zmotywować moje leniwe dupsko xD


A teraz krótka i dziwna sytuacja.

Miałam jutro wieczorem albo w sobotę rano jechać do domu na święta. Ale w pracy mojego współlokatora B. wykryto kilka potwierdzonych przypadków korony, więc jego też wygonili na kwarantannę. Zadzwoniłam powiedzieć o tym rodzicom i po rozmowie stwierdzili, że bezpieczniej będzie, jeśli zostanę we Wrocławiu i nie przyjadę na święta, bo mogłabym (o ile sama mam wirusa, a o tym nie wiem) zarazić dziadków. I o dziwo, nie jest mi ani trochę przykro. Wręcz się cieszę i czuję ulgę, że będę mogła w tym czasie na spokojnie posprzątać w mieszkaniu, pouczyć się, porobić zadania i projekty na studia na najbliższe tygodnie. A w wolnym czasie, jeśli wciąż będzie taka fajna pogoda, pójść na spacer, albo wrócić w końcu do pianina. Tak w ogóle, pamiętam, że jedna z Was mnie jakiś czas temu pytała o moje pianino, więc w następnym poście napiszę o nim coś więcej ;)

 

Mam spore zaległości w notatkach z zajęć, więc jutro na spokojnie będę mogła sobie do tego usiąść :) I jakoś pozytywnie razem z B. i kotami spędzimy te święta w mieszkaniu.  Także plan na jutro:

- jeść zdrowo (zjeść jutro przynajmniej 2 owoce i 2 warzywa),

- posprzątać łazienkę, pokój i umyć podłogę,

- nadrobić zajęcia z metod hodowlanych,

- zrobić notatki z wykładów z hodowli bydła,

- zrobić zadanie na ćwiczenia z hodowli bydła,

- pójść na godzinny spacer,

- przynajmniej godzinę poczytać książkę,

- jak starczy czasu do poćwiczyć na pianinie i uzupełnić journal.


To tyle. Mam teraz czas, żeby w końcu zerknąć do Was :') Lecę nadrobić kilka blogów, a do reszty zajrzę jutro przy śniadaniu ;)

Tenshi Kaosu