wtorek, 31 sierpnia 2021

Okulistka


 Hej.

Mam dobre i złe wieści.

 

Dobre:

Byłam od zeszłej niedzieli do wczoraj u mojej cioci. Było super, pogadałyśmy, pomogłam jej pozałatwiać pewne sprawy, byłyśmy w kinie (i wzięłyśmy babcię, żeby się uspołeczniała). Poza tym prawie cały czas przestrzegałam diety. Jedynie wczoraj jak byłyśmy na mieście to weszłyśmy na obiad do restauracji i tam skusiłam się na naleśnika zapiekanego z serem, pieczarkami i pikantnym sosem (I regret nothing!!!), a potem wpadł deser - szarlotka na ciepło z gałką lodów i garścią malin oraz Irish coffee. Ale to taki jeden grzeszek :P Chodziłyśmy też z ciocią na spacerki wieczorami. Dzięki temu waga dziś rano pokazała 90,5 kg. Może do niedzielnego wyjazdu na obóz uda się zobaczyć 8 z przodu (i oby to było na stałe, mam dość 9 z przodu...). 

 

Złe: 

W piątek przed wyjazdem do cioci byłam u okulistki. Z moimi oczami jest bardzo źle. Na prawym oku powróciła mi wada z dzieciństwa - mocne niedowidzenie. Bez okularów miałam problem z przeczytaniem 2 i 3 rzędu liter od góry... Dodatkowo przez zdalne na lewym oku mam skurcz akomodacyjny. Okulistka sama załamała ręce i powiedziała, że musi się zastanowić i skonsultować, co dalej ze mną robić. Dlatego dziś jadę do niej jeszcze raz na badanie i dostanę wyrok. Najprawdopodobniej będę musiała w okularach wymienić szkła na mocniejsze, a żeby prawe oko się poprawiło to będę musiała drugie zasłaniać na min. 2 godziny codziennie. Matka w tym wszystkim nie pomaga, bo non stop słyszę pretensje, że "za dużo siedzę przed komputerem". Ona chyba myśli, że ja nic innego nie robię tylko od rana do nocy gram w gry. Wkurwia mnie tym, bo to nie moja wina, że od 1,5 roku studia były zdalne i musiałam dziennie siedzieć przed laptopem po średnio 12 godzin... Poza tym wczoraj palnęła "jak tylko wstajesz to od razu komputer włączasz". I nic nie pomaga tłumaczenie, że ja po prostu nie lubię ciszy i musi mi non stop coś grać. W trakcie wakacji często mój dzień wygląda tak, że włączam na laptopie muzykę, a w trakcie sobie sprzątam, czytam, układam puzzle, bawię się z kotem, segreguję rzeczy, a dopiero wieczorem np. obejrzę odcinek serialu i idę spać. No ale przecież komputer cały dzień włączony to oczywiście z własnej woli niszczę sobie oczy, nie?...


Nie rozpisuję się bardziej, bo muszę dziś zrobić masę rzeczy. Mam w chuj rzeczy do ogarnięcia do wyjazdu na ten obóz, a od jutra są dni otwarte w szkole tańca, którą otwierają moje koleżanki i chciałabym też tam być. 

 

Trzymajcie kciuki za dzisiejszą diagnozę...

Tenshi Kaosu

 

wtorek, 17 sierpnia 2021

No to szlag z ćwiczeniami

 

Hej.

To sobie poćwiczyłam xD Wczoraj robiłam sobie przerwę na regenerację, a dziś znów miałam ćwiczyć, ale wygląda na to, że przez kilka dni max. to spacer. Strasznie mnie bolą mięśnie na plecach - najprawdopodobniej gdzieś mnie przewiało. Matka miała rację - jak raz Cię zawieje to potem co chwilę będą zapalone mięśnie. No cóż... Nie pozostaje mi nic tylko smarowanie mięśni maścią przeciwzapalną z konopi, a jutro spacerek. Pocieszam się tym, że jak na wakacyjne siedzenie w domu 5800 kroków to też spoko. Na dodatek jechałam dziś rowerem do miasta na zakupy. Musiałam kupić liquidy, bo wszystkie mi się pokończyły (a nie ma opcji, żeby prosić o to matkę, bo dalej nie wie, że palę), a poza tym wstąpiłam do Lidla po wege rzeczy, bo matka "dalej nie wie, co ja chcę jeść" (no kurwa, po 8 miesiącach mojego bycia wege mogłaby już się trochę ogarnąć z tym, no ale trudno). 

Dziś też udało mi się zakończyć na 3 posiłkach i to bez napadu. Jedyne co, to do obiadu wpadł energol, ale od nich też muszę się kiedyś odzwyczaić. 

Odpowiedzi na maila dalej brak.

I jestem mistrzem nierozgarnięcia. O 20 miałam szkolenie z Oriflame, o którym pamiętałam jeszcze dziś rano, a przypomniałam sobie teraz (o 20:53)... Brawa dla mnie. Na szczęście transmisje są zapisywane, więc obejrzę sobie zaraz, ale wśród uczestniczek live są losowane nagrody... No trudno, następnym razem nastawię sobie alarm. Albo może w końcu zacznę korzystać z kalendarza, który sobie specjalnie kupiłam w styczniu :')

To tyle. Nadgonię transmisję, pójdę się umyć, a potem poczytam książkę, albo obejrzę coś na Netflixie (waham się jeszcze, czy kontynuować "Wikingów", czy obejrzeć dziś "Jokera"). 

Trzymajcie się ;*

Tenshi Kaosu

 

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Festiwal obelg i nowych pomysłów

 


 

Hej.

Siedzę już 2 tygodnie w domu rodzinnym i szczerze mam dosyć. Już usłyszałam od ojca, że "za dużo sobie pozwalam" (chodziło o jedzenie), a od matki, że mam się "w końcu wziąć za siebie, bo nic innego tylko wpierdalam". W ogóle niesamowicie mnie bawi zachowanie matki. Z jednej strony wbija szpile i próbuje mi udowodnić, jak bardzo jedzenie mną rządzi i jak bardzo nie umiem nad sobą zapanować, a chwilę później pyta mnie, czy nie chcę zjeść lodów... No bawi w chuj. 

A najbardziej chyba boli to, że mają rację. Nie wiem czemu, ale jak tylko tu przyjeżdżam, to od razu zaliczam serię napadów. Mówiłam już o tym terapeutce, ale nie doszłyśmy do tego, dlaczego się tak dzieje. Nie mniej tym razem po tych komentarzach, rozpalił się we mnie taki płomyczek dawnej Tenshi, tej z czasów liceum. Bardzo chciałabym schudnąć tak jak wtedy i nawet bardziej. Wiecie, "na złość mamie odmrożę sobie uszy"... Zauważyłam, że z niektórymi rzeczami tak to u mnie działa. Dlatego z moją wagą chciałabym postąpić tak samo. Że w jednym momencie rodzice dogryzają mi, jaka to jestem gruba, żeby w następnym lamentowali, jak to bardzo schudłam i że pewnie mam anoreksję. Chyba tylko dzięki temu, że jestem przekorna udało mi się przełamać ciąg napadów w sobotę. Wtedy też zaczęłam ćwiczyć. Póki co szału z tym wszystkim nie ma, bo moje jedzenie dalej musi być w miarę ogarnięte ze względu na IO, ale przez późne pobudki (ok. 11/12) udaje mi się obcinać jeden posiłek - jem 3 posiłki na dzień w odstępach 4 godzin, żeby insulina zdążyła opaść. Póki co nie raz odczuwam głód przez rozciągnięty napadami żołądek, ale wiem, że z czasem to ustąpi. Treningi też nie są jakieś zabójcze, a mimo to mam zakwasy. Na razie ćwiczę z Mel B. W sobotę zrobiłam rozgrzewkę, cardio, ramiona i rozciąganie, a wczoraj rozgrzewkę, nogi, brzuch, pośladki i rozciąganie. Muszę wrócić do takiej aktywności jaką miałam za czasów swojej "świetności".


Pomysłem, na punkcie którego się zafiksowałam i pisałam o tym ostatnio, są... STUDIA. W trakcie praktyk przeklinałam się w duchu, że nie poszłam na drugi kierunek, na który się wtedy dostałam (przyjęli mnie na zootechnikę we Wrocławiu i na sztukę pisania w Gdańsku, ale wybrałam Wrocław, bo był bliżej domu, a z Gdańska ciężko by się jeździło z kotem). Myślałam o tym, że zamiast kastrować kukurydzę w 30 - stopniowym upale, mogłabym odbywać praktyki w jakimś wydawnictwie. I jakoś zaczęłam przeglądać oferty studiów z myślą podjęcia zaocznych, żeby tę jebaną zootechnikę już skończyć. Trafiłam na stronie Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunek "Kultura i praktyka tekstu: twórcze pisanie i edytorstwo". Nie powiem, poczułam w serduszku, że tam byłabym szczęśliwsza niż na tych studiach. Co prawda tamte też są w formie stacjonarnej, ale może udałoby mi się połączyć jakoś studiowanie 2 kierunków (tak jak wielu ludzi to robi). A gdyby ciężko to było połączyć, to mogę przenieść zootechnikę na zaoczne. Oczywiście powiedzenie o tym rodzicom nie wchodzi w grę, więc w międzyczasie musiałabym znaleźć jeszcze pracę, żeby te studia opłacić, albo wziąć kredyt studencki, ale jest to ogarnięcia. Najgorsze chyba jest to, że rekrutacja na ten kierunek już się zakończyła. Dzwoniłam kilka razy do dziekanatu UW, żeby w końcu dowiedzieć się, że muszę zapytać mailowo taką babeczkę. Napisałam maila w zeszłym tygodniu i wciąż brak odpowiedzi. Jest opcja, że ma urlop i odpowie później. Ale nienawidzę takiego życia w niepewności. Na stronie UW podaje, że na ten kierunek nie ma dodatkowej rekrutacji, ale pomyślałam, że jeśli zostało np. 1 czy 2 miejsca do limitu osób, to przecież nie będą na siłę dobierać, ale może wtedy zgodzą się, żebym jeszcze aplikowała. Bardzo mi na tym zależy. W najgorszym przypadku będę musiała poczekać do czerwca na nową rekrutację, ale szczerze nie chcę tyle czekać. Chciałabym już od października studiować na nowym kierunku...


To chyba tyle. Wagą nie mam się co chwalić na chwilę obecną. W sobotę osiągnęłam nową najwyższą wagę w życiu i niech to będzie wystarczająco wymowne, jak bardzo jestem w dupie. 


Leki biorę regularnie. Zwiększyłam dawkę leku od psychiatry, zgodnie z zaleceniem i póki co jest chyba w miarę ok. Przynajmniej udaje mi się wyciszyć manię na tyle, że nie lecę w sobotę do Grecji (nie pytajcie).


Lecę sprawdzić co u Was i spać. Na jutro mam ambitne plany. 


Tenshi Kasou

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Dziwny czas

 

Hej.

Jak w tytule - miałam ostatnio bardzo dziwny czas. 

Po ostatnim poście trochę się podziało. Postaram się to skrócić:

(WDECH) Zagrałam w musicalu, spędziłam tydzień u cioci, dostałam okres, więc odpaliło mi się małe podjadanie, ale się ogarnęłam, wróciłam do Wrocławia po drodze kłócąc się z matką (żegnajcie nadzieje na dobry kontakt i wyjawienie rodzicom swoich bolączek), wizyta u dietetyczki była super, na wadze w końcu 8 z przodu, nowe leki od psychiatry, odbębniłam praktyki w międzyczasie łapiąc fazę głębokiej depresji z myślami samobójczymi, 2 tygodnie ciągłego napadu, nagle odpaliła mi się faza manii z nowym pomysłem, na punkcie którego się w chuj zafiksowałam, 2 terapie w zeszłym tygodniu, żeby trochę nadrobić, jutro wizyta u dietetyczki, która będzie tragiczna, bo na bank przytyłam, a po niej jadę na miesiąc w rodzinne strony i kij wie, jak ja to wytrzymam... (WYDECH)

Także tego... Sama aktualnie nie wiem, jak się czuję i co myślę. Nie ogarniam swojej głowy kompletnie. 

Jedyna taka rzecz, na którą serio się jaram to obóz konny we wrześniu, na który zapisałyśmy się z przyjaciółką. 

I to tyle. Jest dość późno, więc nie będę się rozpisywać. Mam nadzieję, że wciąż tu ze mną jesteście ♥

Jutro i w środę, jadąc do rodziny, nadrobię sobie lekturę Waszych blogów, żeby być na bieżąco :)

Tenshi Kaosu