czwartek, 28 stycznia 2021

Sorry, I'm already late

 Hej.

Zapierdol level... No nie wiem, w chuj? 

Źle sypiam, słabo jem (ostatnio jadłam dużą pizzę przez cały dzień), coś tam spaceruję przynajmniej. Ale szału nie ma. 

Jak śpię po 4 godziny to nie żyję. Jak śpię po 8 - 10 godzin to też ledwo żyję. Co jest ze mną nie tak?

Czekam, aż skończy się semestr i sesja to może się uda ogarnąć ze wszystkim. 

Mam nadzieję, że żyjecie lepiej niż ja.

Trzymajcie się jakoś ♥

 

Tenshi Kaosu

środa, 20 stycznia 2021

Tenshi zapierdalajet


 

Hej.

Zbliża się koniec semestru i sesja, przez co mam roboty po łokcie. Nie wiem, jak się ze wszystkim wyrobię, ale coś będę musiała pomyśleć. Może zarwać kilka nocek, jak to bywa przy sesji, ale myślę, że jakoś to ogarnę. Tak na prawdę boję się tylko jednego egzaminu, bo prowadząca zrobiła nam z niego tylko 3 wykłady, a poza tym to leciała ostro w kulki, a po interwencji dziekana i prorektora jedyne, co zrobiła, to udostępniła nam prezentacje o wyjebistym stopniu zaawansowania, jeśli chodzi o informacje. Także pozdrawiam :)


W dużym skrócie.

W zeszłym tygodniu poszło mi całkiem nieźle. Poza niedzielą. Dostałam okres, czułam się tak fatalnie, że nie poszłam do pracy (na szczęście menadżerka była kochana i szybko ogarnęła zastępstwo za mnie), a po końskiej dawce środków przeciwbólowych, poszłam do Żabki po chipsy, słodycze, colę, a w drodze jeszcze zamówiłam pizzę. Przez chwilę miałam wyrzuty sumienia, ale po rozmowie z M. trochę mi przeszło. Zawsze się usprawiedliwiam, że mam okres, wystarczająco już cierpię, żeby jeszcze sobie odmawiać comfort foodu w ten dzień (wiem, może to i debilna wymówka, ale nie o to w tym chodzi). Nie zjadłam i tak całej pizzy i wszystkich słodyczy. Tak na prawdę zjadłam pół picki, 2 paczki Dortios, paczkę żelków i wypiłam colę. Może się wydawać dużo, ale 3 czekolady, paczkę żelków, 2 paczki Jeżyków i pozostałą pizzę oddałam współlokatorowi. A zazwyczaj sama pochłaniałam takie ilości w okres. Dlatego i tak nie było najgorzej, a od poniedziałku wróciłam do diety i choć B. specjalnie zostawił słodycze na wierzchu (lubi się ze mną drażnić) to nie tknęłam nic "niedobrego". I tak od poniedziałku trzymam się dietki i spaceruję. Byłam na spacerze wczoraj i dzisiaj (wczoraj spalonych 550 kcal, dziś 420). Z tą przyjaciółką (niech będzie Bambi, żeby inicjały się nie pojebały ze współlokatorem xD) w tym tygodniu robimy tak, że jednocześnie wychodzimy i przez całą drogę rozmawiamy przez telefon (ona mieszka jakieś 300 km ode mnie). Także ogólnie rzecz biorąc, jestem z siebie całkiem zadowolona ;)


Przy okazji chcę się jeszcze pochwalić obiadami, jakie sobie zrobiłam jak do tej pory w tym tygodniu, bo jestem z siebie dumna :')

Burito z kotletem sojowym, kukurydzą i fasolą w sobie pomidorowym ♥
 
Pizza z domowym sosem pomidorowym (sama zrobiłam :D), mozzarellą light, kukurydzą i falafelem ♥
 
                Tagiatelle z serem halloumi i sosem na bazie pesto z suszonymi pomidorami i jogurtem naturalnym                      (może nie wygląda rewelacyjnie, ale smakowo wyszło zajebiście) ♥


Dodałam zakładkę z postanowieniami na ten rok i edytowałam zakładkę z dietą, także będę wdzięczna, jeśli napiszecie, co o tym sądzicie.

Lecę spać, bo jutro idę do pracy, a w piątek mam zajęcia i kolosa, więc muszę wstać wcześnie, żeby przed zmianą chociaż trochę się pouczyć. Uściski dla Was :*


Tenshi Kaosu




czwartek, 14 stycznia 2021

Stara panna z kotem


 

 

Hej.

 

Dziękuję bardzo, że jesteście i za Wasze wsparcie w komentarzach ♥

 

Choć palce świerzbiły, żeby napisać w zeszłym tygodniu, to jednak ogrom obowiązków mnie przytłoczył. Dziś mój jedyny dzień wolny w tym tygodniu, dlatego pozwoliłam sobie spędzić chwilę z rana na blogach. Dopiero zaczynam robić porządek z listą czytelniczą i sprawdzać co u Was. Na razie zajrzałam na 2 blogi, a jak starczy czasu to zerknę jeszcze wieczorem. Czytając Wasze blogi zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy - na poprzednim blogu zapomniałam napisać, że udało mi się dostać stypendium i że miałam najżałośniejszego sylwestra w życiu. 

 

No to krótka historia o smutnym sylwestrze...

Podczas, gdy większość z ludzi robiła na nielegalu imprezy z rodziną czy znajomymi, albo spotykali się chociaż we 2, 3 osoby i pili szampana, ja byłam w pracy do 20 (miałam być do 18), a po powrocie siedziałam sama z kotami, oglądałam serial i upijałam się whisky z colą. Samotnie obejrzałam fajerwerki, które puszczali sąsiedzi z bloków, a potem dzwoniłam z życzeniami. Udało mi się porozmawiać z rodzicami, dziadkami, ciocią i wujkiem oraz z moją przyjaciółką M., na messengerze wymieniłam życzenia z 3 koleżankami i znajomą (z którą mam sporadyczny kontakt, ale byłam pozytywnie zaskoczona, że pierwsza mi napisała życzenia). Poza tym cała reszta moich znajomych miała mnie w dupie. Próbowałam się wielokrotnie dodzwonić do kilku osób, o których kiedyś z całą pewnością mówiłam "przyjaciele", ale nie odbierali, nie oddzwonili, nie napisali. To był moment, w którym uświadomiłam sobie, jak mało znaczę dla ludzi, którzy dla mnie znaczyli bardzo wiele... Dobrze, że chociaż z M. porozmawiałam, bo odwiodła mnie od głupich, pijackich pomysłów, żeby zrobić sobie krzywdę. Ale poza tym chujnia. 3 osoby, które zaprosiłam na wino w sylwestra odmówiły (z czego tylko jedna normalnie napisała "przepraszam, ktoś mnie już wcześniej zaprosił", pozostałe 2 po prostu nie odpisywały długo, a potem napisały krótkie wiadomości na odczepnego). Mnie nie zaprosił nikt. Smutne, prawda? I pomyśleć, że dwa i trzy lata temu organizowałam imprezy dla znajomych na 30 osób. A może to tylko ja dramatyzuję, że ludzie mają mnie w dupie? Who knows?


Rozmawiałam w piątek z koleżanką B. Gadałyśmy o tym, że obu nam się przytyło, że nie ćwiczymy, że źle się odżywiamy. Zaproponowałam jej, żebyśmy się wzięły za siebie od poniedziałku z dietą i treningami i wspierały na bieżąco przez messengera. I wiecie co? Na razie to działa :D 

Ona trochę lepiej ogarnia w kuchni, więc podpytuję ją o różne przepisy i pomysły na posiłki, a ja zostałam naszym "trenerem" ("Bo ty tyle w życiu ćwiczyłaś, że jesteś taką fitnesiarą, to nam program ćwiczeń ułożysz") XDDD

Jak to wygląda w praktyce z mojej strony? 

Nie liczę kalorii. Jest za wcześnie na to. Moim głównym problemem jest BED (binge eating disorder). Leczę się z tego. Póki co tylko u psychoterapeuty, ale może przyjdzie nawet czas na psychiatrę. Dlatego na razie mam cel - nauczyć się jeść zdrowo i regularnie, bez napadów. Myślę, że w zakładce (szumnie nazwanej) "Tenshi's diet" wszystko ładnie opiszę. Kiedy nauczę się kontrolować apetyt dopiero mogę wprowadzić liczenie kalorii i stopniowe zaniżanie bilansów. 

Jaki plan treningowy nam wymyśliłam?

Jako, że obie póki co jesteśmy zastane i niećwiczące od ponad pół roku, to na razie tylko spacery. W tym tygodniu i przyszłym mamy za cel minimalny 3 razy spacer po pół godziny. Oczywiście to jest taka dolna granica, a jak się nam uda chodzić więcej to tym lepiej. Sama byłam na spacerze w poniedziałek (40 minut, ok. 5 km) i wczoraj (godzina, ok. 7 km). Na razie na spokojnie, bez spiny, bez żadnych  aplikacji, nie na wyścigi. Chodzi o to, żebyśmy powoli rozruszały ciało, na nowo pokochały ruch, a nie się zniechęciły, czy zrobiły krzywdę. Mam też powoli plan, co będziemy robić dalej w kwestii ćwiczeń, ale to też chyba opiszę w zakładce z dietą. 


Wydaje mi się, że taki wstępny plan brzmi rozsądnie. No i waga na samym początku oczywiście leci jak szalona (w poniedziałek 90 kg, dziś 88,7, czyli -1,3 kg w 3 dni), ale nie traktuję jej jak wyznacznika. Oczywiście będę się ważyć, co jakiś czas z ciekawości (i trochę dla motywacji, żeby osiągać cele wagowe i "zdobywać nagrody" xD), ale nie jest to mój główny motywator. 

 

Chciałam jeszcze opisać swoje postanowienia na ten rok, ale nie będę przedłużać posta. Myślę, że zrobię osobną zakładkę, bo będą to postanowienia na cały rok i będę aktualizować to, co uda mi się spełnić.  


Lecę, bo muszę dziś jeszcze napisać protokół z fizjologii, przerobić materiał z rybactwa, pouczyć się z żywienia zwierząt, zaliczyć spacer, zrobić zakupy, załatwić sprawę w pracy, iść na paznokcie i na wieczór mam zaproszenie na urodzinowe wino znajomej z pracy. Także trzymajcie kciuki i do następnego!


Tenshi Kaosu


poniedziałek, 4 stycznia 2021

Start over

 


Witajcie!

Część z Was mnie zna już jakiś czas z tego bloga, a część może dopiero pozna, dlatego dla przyzwoitości się przedstawię.

Nazywam się Tenshi Kaosu. Mam 23 lata. Studiuję we Wrocławiu zootechnikę, dorabiam jako kelnerka w restauracji. Mieszkam z 10 lat starszym facetem B. i to tylko z przypadku, nie znaliśmy się zanim się wprowadziłam i nie jesteśmy parą. Mam kota, on też ma kota i tworzymy taką (prześmiewczo przez nas zwaną) patologiczną rodzinę. Mam zaburzenia odżywiania polegające na kompulsywnym objadaniu się, depresję i możliwe, że jeszcze parę innych chorób psychicznych, choć na razie nic więcej nie zostało potwierdzone przez psychiatrę. Mam wiele pasji, ambicji i marzeń, o których pewnie nie raz będę wspominać, choć jak na razie moja głowa skutecznie mnie blokuje przed realizacją większości z nich. Znam środowisko Pro Ana od ok. 8 lat. Przez prawie cały ten czas prowadziłam blogi, na których dokumentowałam i opisywałam swoje zmagania z jedzeniem, treningami i odchudzaniem, a także z załamaniami nerwowymi i gwałtownym tyciem. To moje kolejne podejście. Także witam w moim świecie...


Usunęłam wszystkie poprzednie posty z tego bloga. Poczułam, że tego mi trzeba, że nadszedł ten dzień, żeby zacząć "z czystą kartką". 

W mojej głowie cały czas walczą dwie osoby. Jedna to ta niepoprawna optymistka, którą jednak cały czas jestem. Żyje marzeniami i cały czas wierzy, że spełnię wszystkie marzenia i sięgnę gwiazd. Druga to ta cyniczka, która już dobrze się poznała na mojej niesłowności i słomianym zapale. Stale neguje wszystko i, tak jak moja rodzina, non stop szepcze mi do ucha "nie dasz rady, nie uda ci się". Próbuję usilnie walczyć z nimi dwiema i znaleźć ten złoty środek łączący te dwie osoby w jedną. W lepszą mnie. Zobaczmy co wyjdzie z tej wybuchowej mieszanki. 

Wstydzę się tego, ile razy w zeszłym roku zarzekałam się, że będę tu regularnie pisać i regularnie sprawdzać, co u Was. Chciałabym móc powiedzieć, że tym razem będzie inaczej. Ale chyba nie ma sensu dalej nikogo oszukiwać. Te z Was, które mnie znają, wiedzą jaką niesłowną suką jestem. 


Bez zbędnego przedłużania, to tyle na dziś. Może jeśli nie napiszę dziś wszystkiego, jeszcze w tym tygodniu znów zaświerzbią mnie palce, by ponownie napisać posta. 


TK