czwartek, 9 czerwca 2022

Maniaczysz?

 


 

Hej.

"Maniaczysz?" Tak zawsze mówi do mnie współlokator, gdy widzi, że mam dobry dzień, kiedy jestem na najwyższych obrotach i robię multum rzeczy.  Można powiedzieć, że chyba ostatnio dużo maniaczę.

Po ostatnim wpisie miałam przez jakiś czas depresyjne stany. Przestałam brać leki, malować się, dbać o siebie czy mieszkanie, żarłam Maki i pizzę, piłam sporo alko. Poza tym wpadłam w nowe uzależnienie... sudoku. Może to brzmi głupio, ale całe moje dni wyglądały tak, że szłam na zajęcia, wracałam z nich po drodze kupują mnóstwo gównianego żarcia i alko w Żabce, siadałam i nakurwiałam sudoku jak szalona do 2 czy 3 w nocy. Kilka razy nawet pominęłam podstawową higienę jak prysznic czy mycie zębów. Nie miałam ochoty nawet iść na uczelnię, ale wiedziałam, że muszę, żeby zdać semestr. Brzmi to mega żałośnie...

Na szczęście któregoś dnia, w połowie rozwiązywania sudoku, zamknęłam książkę, zaniosłam ją do współlokatora i powiedziałam, żeby ją wypierdolił. I jeszcze tego samego dnia siadłam do zadań na uczelnię, sprzątnęłam trochę w pokoju i wzięłam porządny prysznic. Nie wiem jak ani dlaczego. Po prostu mój umysł powiedział: "Dość! Ogarnij się!". I się ogarnęłam :)

Teraz znów robię codzienne listy zadań, na bieżąco robię projekty i prezentacje, załatwiłam sobie praktyki (udało mi się dostać do zoo i na pasiekę znajomych mamy - w zoo byłam już we wtorek i idę znów w niedzielę, a na pasiekę pojadę w lipcu), biorę leki i suplementy, robię codzienną pielęgnację (taką pełną - poza prysznicem i myciem zębów wchodzi wieloetapowa pielęgnacja twarzy, dłoni i stóp). Trochę lepiej sypiam i jak uda mi się odpowiednio wcześnie wstać to nawet się maluję. Poza tym więcej chodzę i troszkę lepiej się odżywiam, choć jeszcze daleka droga przede mną, żeby było idealnie.

Na studiach mam już większość rzeczy ogarniętą. Zostały mi 2 projekty do oddania i 2 egzaminy. 21 czerwca mamy jeszcze obowiązkowy wyjazd terenowy do stacji badawczo - dydaktycznej w innym mieście, gdzie utrzymywane jest bydło (głównie mięsne, ale mleczne również). No i do końca czerwca muszę wyrobić 60 h praktyki w zoo. Spoko, dam radę. Jedyne czego totalnie nie ogarnęłam w tym semestrze to praca inżynierska. Na szczęście z tym mam jeszcze czas i plan jest taki, żeby w wakacje ogarnąć inżynierkę, pracę w gastro, a w jakichś wolnych chwilach zaległy kurs copywritingu. 

Poza tym zarekrutowałam się na ten kierunek, o którym wspominałam na UWr. I przy okazji na jeszcze jeden (tak z przypadku xD). Wyszło to w sumie tak, że przeglądałam jeszcze inne kierunki, które tam mają i znalazłam coś takiego jak "komunikacja wizerunkowa" i okazało się, że biorą pod uwagę maturę z polskiego, angielskiego i jeszcze jednego z wymienionych przedmiotów - a wśród nich rozszerzona chemia xD No to stwierdziłam, że jakbym się jednak nie dostała na kulturę i praktykę tekstu, to ta komunikacja może być "fajną nagrodą pocieszenia". No cóż, zobaczymy, co z tego będzie. Listy przyjętych pojawią się 14 lipca, więc muszę czekać. Nie wiem, jak wytrzymam do tego czasu...

Wagowo szału nie ma. Powiedzmy, że póki co dalej się trzymam w granicach 103 kg... Dramat, nigdy nie sądziłam, że będę tyle ważyć. Myślicie, że kiedykolwiek uda mi się wrócić do licealnych 54 kg?

Lecę spać, bo jutro zapowiada się kolejny pracowity dzień. Ponadrabiałam trochę Wasze blogi, ale może jutro wieczorem będę miała chwilę, żeby znów zerknąć ;)

Tenshi Kaosu