wtorek, 18 października 2022

Test życia

 


 

Hej.

Widziałam, że ktoś się zmartwił, co ze mną, że tak długo nie pisałam. Cóż, byłam zaaferowana życiem, sukcesami i porażkami. 

Postaram się streścić ostatnie 3 miesiące mojego życia:

 

LIPIEC:

Spina z ojcem (usłyszałam, że zasłużyłam na to, by traktować mnie jak śmiecia). Nie dostałam się na studia, o których marzyłam (story of my life - w sumie zostałam odrzucona z 8 różnych kierunków na przestrzeni 4 lat, kiedy się rekrutowałam), po czym upiłam się i pocięłam. 

 

SIERPIEŃ:

 Dużo zmian w gastro i ukrywanie blizn. Zerwanie kontaktu z ojcem. Za namową  cioci zarekrutowałam się na kierunek, który był moim drugim wyborem tylko w trybie zaocznym tym razem. Diagnoza PCOS u ginekologa po 2 miesiącach bez okresu. Wykupienie karnetu na siłownię.


WRZESIEŃ:

Występ na musicalu. Wciąż dużo zmian w gastro. Stworzyłam ankietę do inżynierki i porozsyłałam ją po schroniskach. Niespodziewana wiadomość - dostałam się na studia zaoczne. Załatwianie papierów na inżynierkę i nowe studia. Krótka wizyta u przyjaciółki w Krakowie.


PAŹDZIERNIK: 

Rozpoczęcie ostatniego semestru na zootechnice i pogłębiające się stany depresyjne. Drugi musical. Wizyta u psychiatry i nowe leki. Rozpoczęcie nowego kierunku (póki co jestem zachwycona!). 


To tak baaardzo skrótowo. Aktualnie czekam na efekty przyjmowania leków, bo nastrój nadal taki sobie. Ale nie poddaję się i jakoś walczę. 

Nie pracuję w gastro w tym miesiącu, poprosiłam o wolne, żeby przystosować się do nowej rutyny z dwoma kierunkami studiów. Inżynierka leży, kwiczy i czeka na moje natchnienie. Co do Oriflame to udało mi się  spełnić 4/5 celów rekrutacyjnych w kwalifikacjach do Turcji, ale niestety trwa właśnie ostatni katalog, kiedy powinnam awansować na kolejny poziom, a nie zanosi się na to. Ale rozmawiałam z dyrektorką, bo trochę się kumplujemy i wie, że nie jestem teraz w najlepszym stanie. Zgodnie stwierdziłyśmy, że jak się uda to super, a jak nie to trudno. Będą kolejne wyjazdy i konferencje, a póki co moje zdrowie jest ważniejsze. 

Finansowo żyję trochę na krawędzi. Miałam sporo wydatków: mieszkanie, jedzenie, nowy telefon (umowa mi się skończyła i musiałam podpisać nową, a nowy sprzęt był konieczny przy okazji, bo tamten telefon już się praktycznie rozpadał na części), wizyta u psychiatry, opłata za studia (wydać jednorazowo 3150 zł to boli...), prezent dla współlokatora na urodziny. Matka namawiała mnie na drugie studia i zapowiadała, że będzie wspierać finansowo. Nie powiem, że tego nie robi, bo co miesiąc dostaję od rodziców 2000 zł na utrzymanie, ale na studia nie dostałam nic, przez co wyzbyłam się całych oszczędności. Jednak, jeśli mam być szczera, to jest mi dobrze z tym. Fakt, będzie teraz ciężko, ale czuję się dzięki temu bardziej niezależna i czuję, że te studia są całkiem "moje" - sama je wybrałam, chciałam na nie iść, a teraz sama je sobie finansuję. Włączyłam teraz tryb turbo oszczędzania i kombinowania kasy na każdym kroku: zrezygnowałam z subskrypcji BookBeata, na Spotify przechodzę na tryb studencki, ogłaszam się z korkami, przestaję zamawiać jedzenie i jeść na mieście, zakupy w Żabce ograniczam do minimum (zaczną się wycieczki do większych marketów, które są dużo dalej, ale jednak są tańsze), wystawiam rzeczy na sprzedaż na Vinted (póki co ubrania i książki, ale dorzucę też jeszcze biżuterię i akcesoria), składam podanie o stypendium rektora. Zastanawiam się jeszcze czy na Vinted i Ig nie ogłosić się z moimi ręcznymi nadrukami na koszulki. No i może bieda w końcu zmotywuje mnie, żeby ukończyć kurs copywritingu, który wykupiłam i zacząć zarabiać na zleceniach. Macie może jeszcze jakieś pomysły na oszczędzanie/zarabianie?


To chyba na razie tyle. Nie będę się rozpisywać, żeby nie przedłużać. Wrzucam jeszcze linka do mojego konta na Vinted, gdyby któraś z Was chciała mnie wesprzeć w czasach biedy, lub szukała jakichś tanich rzeczy :) [KLIK] 

A jak u Was? Mam nadzieję, że może nieco lepiej niż u mnie. Zajrzę do Was w najbliższej wolnej chwili.

Tenshi Kaosu