piątek, 25 lutego 2022

I hit the rock bottom so I could climb again


 

 Hej!

Chcę się chyba trochę pochwalić, bo póki co idzie mi całkiem nieźle. 

Od poniedziałku nie miałam żadnego napadu i odżywiam się nawet w miarę. Do pracy biorę sobie kanapki, owoce, skyry i ewentualnie jakieś zdrowsze batony (bardzo mi smakują te Be Raw od Chodakowskiej). Muszę jeszcze kiedyś poszukać w necie jakiś pomysłów na proste lunch boxy i będzie zajebiście. Wczoraj był tłusty czwartek, a że menadżer odebrał mi zmianę (ale ok, sytuacja wyjaśniona), to trochę odpoczywałam. Zaniosłam kilka katalogów z Oriflame do zaprzyjaźnionego salonu fryzjerskiego, zjadłam śniadanie i trochę się poleniłam oglądając Top Model (upadłam tak nisko, że wykupiłam playera, żeby to zobaczyć xD). Potem dużo czasu mi zeszło na przeszukiwaniu internetu w poszukiwaniu inspiracji na temat pracy inżynierskiej, ale przynajmniej udało mi się wymyślić 2 tematy, a teraz czekam na odpowiedź od promotorki, czy to się w ogóle nadaje. Potem zadzwoniła do mnie kumpela, bo pilnie chciała pogadać i jak skończyłyśmy rozmawiać to była już 17 i tak cholernie nie chciało mi się gotować obiadu, że uległam i z okazji tłustego czwartku zamówiłam pizzę. Ale nie zjadłam całej - pół na obiad, a potem jeden kawałek na kolację, bo musiałam wziąć leki (gdyby można było je brać na pusty żołądek, to tego 4 kawałka bym już w siebie nie wciskała). 

Za tę wczorajszą pizzę wstałam dziś o 6, żeby poćwiczyć z rana. Aż sama nie dowierzam, że mi się to udało xD Znalazłam na YT fajny filmik z ćwiczeniami na rano (20 minut). Potem prysznic, śniadanie - owsianka z nutellą, masłem migdałowym, kiwi i pomarańczą - a teraz piję herbatkę i postanowiłam napisać tego posta. Zajrzę jeszcze szybko do Was, zrobię sobie jedzonko do pracy i zmykam na tramwaj, bo na 11 muszę być w lokalu. 

Trzymajcie się Pyszczki! Ściskam Was mocno ♥

Tenshi Kaosu

 




sobota, 19 lutego 2022

Plan się rypnął, ale ładuję manę na nowego spella!

 


Hej.

Nie wiem, skąd w tytule przyszło mi do głowy, żeby wstawić te gamerskie metafory, ale jakoś mi się podoba xD Dla tych, którzy nie grają w gry tłumaczę - zbieram się w sobie, dostałam nową motywację, żeby dalej walczyć, być może bardziej efektywnie. 

Co się rypnęło?

Pisałam ostatnio, że jak przyjadę do cioci to będziemy razem się zdrowo odżywiać, chodzić codziennie na spacery, a ja poza tym będę jeździć na rowerku stacjonarnym po 30 minut dziennie. Przyjechałam do cioci w poniedziałek wieczorem, a wcześniej tego dnia dostałam okres. Dlatego nie było spaceru, a rowerka tym bardziej. Niestety czym jestem starsza, tym gorzej znoszę okres i we wtorek dalej umierałam. W środę udało się wyjść na spacer i wsiadłam na 20 minut na rower (więcej nie dałam rady, okazało się, że przeceniłam swoją kondycję). W czwartek byłyśmy na mieście na zakupach, więc tam się chociaż trochę nadreptałyśmy (ale zakupy okupione były łzami, bo z 11 par spodni zmieściłam się tylko w jedne i jak się okazało - ciążowe 🙃; koniec końców wróciłam do domu z pustymi rękoma). Wczoraj i dzisiaj byłyśmy na spacerze, ale na rowerek więcej nie wsiadłam. Z dietą nie najlepiej. Pilnowałam w miarę pór posiłków i ich jakości, ale poza nimi wpadały prawie codziennie lody, które z ciocią kochamy nad życie...

Z pozytywów to chociaż spędziłam przez ten tydzień trochę czasu z ciocią, wujkiem i babcią. Poza tym wzięłam się za kurs copywritingu. Przerobiłam 4 moduły, ale zostały mi jeszcze 2 zadania domowe do zrobienia, zanim polecę dalej. Wkręcam się znów do Oriflame (miałam spory zastój przez zjebany styczeń, praktyki, sesje i inne chuje muje dzikie węże), nadrabiam szkolenia i umówiłam się nawet na poniedziałek na spotkanie prospektingowe online z panią dyrektor. Niestety dalej nie zajrzałam nawet do materiałów od promotorki i nie jestem nawet krok bliżej do wyboru tematu pracy inżynierskiej. Pocieszam się, że teoretycznie został mi jeszcze tydzień ferii, więc może uda mi się jeszcze zmotywować do tego. Z drugiej strony od wtorku do niedzieli będę pracować w knajpie (6 "dwunastek" z rzędu...). 

Co z tą motywacją?

Zbieram w sobie tyle motywacji do odchudzania, aktywności fizycznej, produktywności i lepszego zarządzania czasem, ile tylko mogę. Dalej jestem w trybie "zapierdalacza" i z jednej strony to dobrze, ale z drugiej zawsze wtedy mam milion pomysłów i chciałabym zrealizować je wszystkie, co jak wiemy, jest fizycznie niemożliwe. Usłyszałam kiedyś takie mądre zdanie: "Można mieć wszystko, ale nie wszystko naraz". Ale jak to przetłumaczyć mojemu durnemu mózgowi? Wyliczyć Wam do czego mnie aktualnie namawia?

Weź się porządnie za odchudzanie. Wróć do diety od dietetyczki i pilnuj pór posiłków. Zero oszukiwania, zero napadów, zero kupowania gotowców i zamawiania dostaw. Do tego obudź w sobie tę fitnesiarę z liceum. Ćwicz, tańcz, biegaj, zapisz się na akrobatykę, a w wolnych chwilach chodź ile się da!

Przejrzyj materiały od promotorki i znajdź w końcu ten temat pracy. Przecież musisz zacząć szukać materiałów, może przeprowadzić jakieś badania. A potem to wszystko opisać. Bierz się do roboty!

Masz cel, żeby zaoszczędzić, nie? A jednocześnie chciałabyś jeszcze w tym roku kupić kilka rzeczy (a przypomnę Ci, że np. VR do tanich nie należy). Więc potrzeba Ci jak najwięcej kasy. Absolutnie nie proś rodziców! Na boga, masz w tym roku 25 lat, więc może warto by się było zacząć samej utrzymywać, nie sądzisz? Co więc trzeba zrobić? ZARABIAĆ! Bierz więcej zmian w knajpie. Ciśnij z Oriflame, to może w końcu awansujesz i dodatkowo zarobisz. Na co czekasz z tym kursem copywritingu? Przecież wiesz, że dzięki temu to dopiero można zarobić!

Co z Twoimi pasjami? Teatr, pianino, taniec, języki - czy to już nic dla Ciebie nie znaczy? Oczywiście, że znaczy! Ponoć tym żyjesz. To zrób coś w tym kierunku! Pamiętasz, jak kiedyś myślałaś o kursie instruktora teatralnego? Może warto do tego wrócić? A pianino i wokal? Te zajawki, żeby nagrywać covery? Czemu do cholery tego nie robisz?! Taniec Ci się tak podobał, to czemu nie zapiszesz się znów do szkoły tańca? Przecież wtedy byś spalała kalorie i uczyła się tańczyć (i może w końcu byś się nauczyła, co nie, niezdarna klucho?). Tak wielce myślisz o wyjeździe z tego kraju to czemu do tej pory umiesz tylko angielski i trochę rosyjskiego? Poza tym tak chciałaś się uczyć jeszcze japońskiego i innych języków...

A co z "próbowaniem nowości"? Założyłaś konto na Twitchu i zrobiłaś póki co jednego lichego streama. A to nagrywanie podcastów? Przecież chcesz tego, mogłabyś się porządnie wygadać. 

Że o książkowym wyzwaniu nie wspomnę...

I tak w kółko... I dla jasności - to nie wszystko, co słyszę codziennie w swojej głowie. Jest tego jeszcze trochę, ale to takie najczęściej pojawiające się tematy. 

I jak tu żyć? 


Tenshi Kaosu

 

piątek, 11 lutego 2022

W końcu ferie!

 

Hej.

Jak w tytule - zakończyłam semestr (choć jeszcze trochę nieoficjalnie, bo czekam na wynik jednego egzaminu, wpisanie ocen do usosa i ewentualny egzamin z praktyk w razie wątpliwości opiekuna co do mojego dzienniczka). Ale jestem dobrej myśli, więc poniekąd świętuję.

Wczoraj po ostatnim egzaminie przyjechałam do rodziny. Wieczór spędziłyśmy z mamą, pijąc piwko (ale tylko jedno) za zdaną sesję i oglądając pierdółki w internecie (moja mama uwielbia takie serie jak "Piosenki, które ryją banię", "Gdzieś to już słyszałem", "Ukryty polski w piosenkach" itp., więc zawsze jak przyjeżdżam to razem oglądamy). Dziś przyjechałam do dziadków, żeby trochę czasu z nimi spędzić i przy okazji wybrałam się do fryzjera na farbowanie. Jutro wieczorem moja stara ekipa taneczna (należałam w liceum do teatru tańca) ma spektakl i wybieram się go obejrzeć, a potem pewnie gdzieś razem pójdziemy pogadać. W niedzielę zapowiada się leniwy dzień z mamą i scrabble'ami (zawsze spuszczam jej łomot :P). W poniedziałek wieczorem z kolei jadę do mojej kochanej cioci i babci, gdzie zamierzam posiedzieć tylko do końca przyszłego tygodnia, bo choć ferie mam do końca lutego, to jego ostatni tydzień spędzę w pracy. 

Wydaje się, że będę miała trochę czasu na odpoczynek i chociażby nadrobienie zaległości książkowych, ale jednak jest kilka rzeczy, które muszę zrobić. 

Obiecałam pani promotor, że w trakcie ferii przejrzę jakieś inżynierki w tematyce parazytologii i na początku nowego semestru przedstawię już sprecyzowany temat na swoją. Niestety póki co nic nie zrobiłam w tym kierunku, także od niedzieli wyznaczę sobie godzinę czy dwie w ciągu dnia, kiedy faktycznie do tego przysiądę. 

Oprócz tego w grudniu wykupiłam sobie kurs copywritingu i teraz w końcu mam chwilę, żeby go przerobić. Dziś przerobiłam 2 moduły, a jest ich w sumie 11 (każdy ma różną liczbę lekcji i dochodzą do tego zadania domowe do wykonania). Chcę jak najszybciej z tym pocisnąć, żeby już niedługo móc zacząć zarabiać, bo finansowo nie jest u mnie kolorowo, a klaruje się w mojej głowie plan na wyjazd z kraju zaraz po skończeniu studiów, więc przydałoby się do tego czasu odłożyć jak najwięcej hajsu.

Dietowo i aktywnościowo póki co też szału nie ma. Na całe szczęście jestem tutaj przez rodzinę pilnowana z jedzeniem, co trochę mnie hamuje przed napadami (choć największa walka cały czas toczy się w mojej głowie). Wiem, że jeszcze lepiej będzie u cioci, bo ona teraz też trzyma dietę, więc będzie mnie mocno wspierać w mojej. Muszę dołożyć do tego aktywność. U cioci jest rowerek stacjonarny, więc może uda mi się przez te kilka dni codziennie jeździć chociaż pół godziny. Poza tym znalazłam takie 30-dniowe wyzwanie i wydaje mi się, że fajnie będzie od niego zacząć:

Zaczynam od dziś (na przekór postanowieniom "od jutra")! Dlatego nie będę się bardziej rozpisywać. Idę zrobić ćwiczenia przewidziane na 1 dzień, potem szybki prysznic, poczytam chwilę książkę i do spania. 

A jak u Was?

Ściskam mocno ♥

Tenshi Kaosu

niedziela, 6 lutego 2022

Postanowienia na ten rok

 


Hej.

 

Jak w tytule zacznę od postanowień na ten rok (a trochę ich jest):

1) Pokonać zaburzenia odżywiania!

2) Zacząć zdrowo się odżywiać i dbać o siebie (psychicznie i fizycznie przez np. codzienną pielęgnację).

3) Wrócić do aktywności fizycznej.

4) Brać leki regularnie, dbać o swoje zdrowie przez regularne kontrole lekarskie.

5) Poprawić wzrok i dbać o większą "higienę" oczu - zakrapiać, zasłaniać lewe oko, wykonywać ćwiczenia od okulistki.

6) Ukończyć kurs i zacząć zarabiać na copywrittingu.

7) Rozwinąć swój biznes w Oriflame - do końca roku osiągnąć awans na min. 8%.

8) Poszerzyć wiedzę o czarostwie.

9) Wrócić do regularnej gry na pianinie.

10) Nauczyć się rosyjskiego i rozpocząć naukę kolejnego języka.

11) Znaleźć swój pomysł na życie!!!

12) Do końca roku zaoszczędzić min. 15 000 zł. 


Czy te postanowienia są realne? Z jednej strony wydaje mi się, że tak. A z drugiej mam wrażenie, że trochę siebie przeceniam i niby z góry wiem, że wszystkiego nie uda mi się osiągnąć (bo doba jest dla mnie za krótka?)...


Jestem aktualnie w dość dziwnym miejscu w mojej głowie. Z jednej strony walczę z prokrastynacją przedsesyjną (w ten weekend od śniadania do mniej więcej 16 oglądałam Winx na YT i grałam na komórce w CandyCrush), a z drugiej włączył mi się tryb zapierdalacza (jak już wyłączę YT i telefon to zasuwam jak torpeda z listą zadań). Np. mój dzisiejszy dzień wyglądał tak:

Wstałam po 8, nie zdążyłam zjeść śniadania i leciałam na kampus uniwerku, żeby odbyć obowiązkowy dyżur na wiacie z drobiem. Na szczęście pracowaliśmy w parze z ziomkiem z roku i w ok. godzinkę obrobiliśmy się ze wszystkim. Wracając wstąpiłam na szybko do Żabki, zrobiłam sobie śniadanie i siadłam do oglądania Winx. Zjadłam śniadanie, wypiłam 2 Monstery (żeby mieć kopa do roboty), wzięłam leki i tak siedziałam, oglądając do 15. Zjadłam późne 2 śniadanie i wzięłam się do robienia notatek na egzamin z drobiu. Notatki robiłam do 19 z małą przerwą na siku i zamówienie żarcia (niestety poddałam się chęci na Gonzalesa z serem smażonym z PasiBusa). Skończyłam notatki, zjadłam i poszłam na spacer, podczas którego rozmawiałam przez telefon z ciocią. Po powrocie nastawiłam pranie, poprzednie wysuszone poskładałam, przeorganizowałam szafki i uporządkowałam pokój, zrobiłam plan finansowy na ten rok (choć właściwie to tabelki w Excelu, gdzie będę zapisywać miesięczne przychody, rozchody i oszczędności), a na koniec zamówiłam jeszcze karmę dla kota. 

I jak widać: pół zapierdalacz - pół leń. 

A moja lista zadań na jutro chyba nie ma końca... Ciąg dalszy notatek na egzamin z drobiu, nauka na egzamin z koni, nauka na egzamin z trzody chlewnej, załatwienie opinii praktykodawcy i dostarczenie jej na wydział, czyszczenie butów i oddanie jednej pary do szewca, umówienie się do fryzjera, sprzątanie kuchni i łazienki, umycie podłóg... Czy mówiłam już, że moja doba jest KURWA za krótka? 


Chodzi mi ostatnio coraz częściej po głowie, żeby nagrywać podcast... Albo streamować...


Przepraszam, mam nasrane w głowie. Tak naprawdę parę dni temu skończyły mi się leki od psychiatry, bo znowu tego nie dopilnowałam i czuję, że odzywa się mania. Mam w głowie taką gonitwę myśli, że chyba nawet najszybsze harty by nad tym nie nadążyły. Ale spokojnie, jutro będę na mieście to wstąpię do apteki (na szczęście załatwiłam już sobie e-receptę). 

Matko, jest tyle rzeczy, o których chciałabym napisać, ale może lepiej skończę teraz i spróbuję trochę uspokoić ten galimatias we łbie czytając książkę przed snem. 

Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze i trzymacie się trochę lepiej niż ja xD

Ściskam Was wszystkie mocno ♥

Tenshi Kaosu

 

środa, 2 lutego 2022

Szczęśliwego Nowego Roku! xD

 


 

Hej.

Jak dobrze, że styczeń się skończył! To była totalna masakra. Na uczelni nagle się wszystkim przypomniało o końcu semestru i zarzucili nas zadaniami, projektami, prezentacjami, referatami i innymi pierdołami. Na szczęście udało mi się wszystko poogarniać w terminie, zaliczyłam jeden fakultet i w poniedziałek zdałam ustny egzamin z rosyjskiego B1 na 5.0 (był też pisemny tydzień wcześniej, ale był banalny). W poniedziałek miałam zaliczenie mechanizacji, a jutro mam zaliczenie fakultetu z żywienia zwierząt monogastrycznych (śmiech na sali nazwa tego przedmiotu, bo uczyliśmy się tylko o żywieniu trzody chlewnej). Zaliczenie fakultetu z żywienia ptaków użytkowych na szczęście polegało na napisaniu jednostronicowego referatu, więc w zeszłą środę w godzinkę to machnęłam i z głowy. W przyszłym tygodniu mam we wtorek egzamin z hodowli koni, w środę z hodowli trzody chlewnej, a w czwartek z hodowli drobiu i koniec. Dużo czasu w styczniu zajęły mi też praktyki we wrocławskim ZOO (zakochałam się w żyrafach! Czy Wy wiecie jakie one są słodkie?! 🦒). Ale praktyki skończone, muszę jeszcze tylko przejść się do dyrektora po opinię praktykodawcy, oddać dokumenty z dzienniczkiem na wydział i oficjalnie zakończyć semestr. 

Moje odżywianie przez ostatni miesiąc to kompletna porażka! Na obiad najczęściej gościł McDonald's albo pizza, na śniadania i kolacje wlatywały słodycze i chipsy. Ruchu miała tyle, co w zoo sobie gówno poprzerzucałam i co się nachodziłam w pracy (udało mi się pójść 3 razy, żeby jednak chociaż parę stówek wpadło). Nie miałam też czasu na terapię, więc muszę do niej wrócić. 

Przez to jak badziewnie żarłam przytyłam okropnie. Zważyłam się dziś rano i waga pokazała 100,3 kg... W życiu tak dużo nie ważyłam! Nie sądziłam, że kiedykolwiek osiągnę wagę 3-cyfrową ;-; 

Dodatkowo, chyba Wam o tym nie wspominałam wcześniej, ale piszę z jedną dziewczyną i chciałabym się w nią w końcu spotkać w ferie i wstyd mi się pokazać jej w takim grubym wydaniu. Przez 2-3 tygodnie nie zrzucę całej nadwagi, ale choć trochę lepiej może być, więc jest dodatkowa motywacja do ogarnięcia się. 

Dlatego zawijam kiecę i lecę w kierunku odchudzania i większej ilości ruchu!


Ostatnio napisałam też, że podsumuję poprzedni rok. W styczniu 2021r. moja lista postanowień wyglądała tak:

1) Skończyć z napadami i pokonać BED.

2) Więcej się ruszać, a może nawet wrócić do szkoły tańca (o ile tylko będzie to możliwe).

3) Zapisać się do psychiatry, zacząć farmakoterapię i kontynuować psychoterapię.

4) Zacząć leczenie ginekologiczne i endokrynologiczne.

5) Wytrzymać na diecie wegetariańskiej tak długo, jak pozwoli mi na to organizm (jeśli wyniki się pogorszą lub będę się czuła źle, to włączę mięso do diety).

6) Bardziej dbać o siebie - większa higiena snu, codzienna pielęgnacja.

7) Zmniejszyć spożycie alkoholu (tylko okazjonalnie).

8) Wygospodarować więcej czasu na samorozwój - nauka języków, gra na pianinie, może kurs rysunku.

9) Pozwolić sobie PRZEŻYWAĆ i odczuwać różne EMOCJE, analizować uczucia i myśli. 

10) Cieszyć się z sukcesów, nie umniejszać swoim wartościom, ale jednocześnie pozwolić sobie na bycie "nie-ok" (każdy ma prawo do gorszych momentów w życiu).

11) Pracować nad pewnością siebie.

12) Przeczytać 52 książki w tym roku.

13) Mniej się martwić, wymyślać czarne scenariusze, nauczyć się cieszyć z małych rzeczy.

14) Więcej pracy twórczej - pisanie, rysowanie, robienie koszulek, śpiew, taniec itp.

Chciałabym na koniec tego roku móc powiedzieć: "Tak, jestem lepszą wersją siebie. Jestem szczęśliwsza". 


Czy się udało?

1) Kompletnie nie!

2) Tu też zawaliłam.

3) To akurat mi się udało. Byłam u psychiatry, dostałam diagnozę i leki, psychoterapię kontynuuję średnio regularnie, ale pracuję nad tym.

4) Ginekologicznie wszystko w porządku, bo sprawdzałam. Endokrynologicznie leżę. Dostałam leki na IO i biorę je (niestety tu z regularnością bywa różnie i wiem, że muszę tego bardziej pilnować), ale leczenie IO polega przede wszystkim na odpowiedniej diecie i ruchu, więc czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy w tym zakresie.

5) Tu nie było chyba aż tak źle. Tzn. dopóki nie zamawiam Maka jem wegetariańsko, ale niestety przy napadach mam ochotę na nuggetsy, wrapy i burgery, więc nie mogę się jeszcze w 100% nazwać wegetarianką... ;(

6) Higieny snu nie poprawiłam, zabiegi pielęgnacyjne wprowadziłam, ale też nie robię ich regularnie, a szczególnie zaniedbuję przy nawale roboty.

7) To się udało.

8) Gospodarować czasem dalej nie umiem. Nie nauczyłam się rysować, na pianinie grałam tyle co nic. Podszkoliłam chociaż język rosyjski, ale to głównie ze względu na egzamin z niego.

9) Tego się cały czas uczę. Nie jest to takie proste, na jakie brzmi...

10) Nad tym też pracuję.

11) To mi zdecydowanie nie wychodzi. U mnie zachodzi proste równanie: im większa masa - tym mniejsza pewność siebie...

12) Nie wyszło. Przeczytałam tylko 24 książki.

13) Tego też się uczę.

14) To totalnie nie wyszło.

Czy mogę powiedzieć, że jestem lepszą wersją siebie? Nie wiem. Zmieniłam się, to na pewno. Czy jestem szczęśliwsza? Względem ostatnich wydarzeń - tego, że wyjawiłam rodzicom prawdę i dostałam od nich zrozumienie - tak. Nad innymi czynnikami muszę jeszcze popracować.


Mam już gotową listę postanowień na ten rok, ale napiszę ją w następnym poście, żeby nie pisać postów - tasiemców. 


A jak u Was? Też miałyście taki zapierdol w styczniu? Mam nadzieję, że radzicie sobie w życiu nieco lepiej ode mnie xD

Tenshi Kaosu