wtorek, 12 lipca 2022

Homofobię powinno się leczyć!

 


 

Hej.

Najpierw szybkie wyjaśnienie tytułu.

Jestem właśnie w domu rodziców. Przyjechałam głównie, żeby załatwić drugą część praktyk (udało się wczoraj podbić i podpisać wszystkie papiery, samych praktyk nie muszę robić, jedynie wymyślę coś, żeby ładnie uzupełnić dzienniczek i z głowy). Ale że i tak nie mam zmian w pracy to stwierdziłam, że posiedzę tutaj tydzień, spotkam się z kilkoma znajomymi i przede wszystkim spędzę trochę czasu z rodziną. Dziś wieczorem ojciec przyjechał z trasy (jeździ na tirach). Usiadł ze mną i mamą w pokoju, a na telewizorze leciał YT z odpaloną muzyką. Akurat leciał jakiś utwór z teledyskiem, gdzie dwóch chłopaków się całowało. I tu wkracza mój ojciec. Najpierw coś zagadnął, czy dalej nie jem mięsa i chwilę o tym dyskutowaliśmy. W pewnym momencie stwierdził, że jest to tylko "fanaberia" i "moda". Nazwał wegetarian i wegan "odszczepieńcami" społeczeństwa. A potem wesoło ciągnął temat mówiąc, że "tak samo jak te pedały to odszczepieńce". Powiedziałam mu, że to bardzo niegrzeczne tak mówić i że to nie pedały (bo pedały są w rowerze), a po prostu osoby homoseksualne (tu konkretnie w nawiązaniu do teledysku akurat geje). W tym momencie odpalił się totalnie. Leciało dużo nieprzyjemnych tekstów, ale takie perełki to: "Dla mnie to i tak są pedały", "To się powinno leczyć", "Hitler powinien wrócić i ich wszystkich zagazować", "Pedały obrażają mnie i moją religię, a ja jako wierzący i praktykujący katolik sobie na to nie pozwolę" (no faktycznie, bardzo katolickie miłowanie bliźniego życząc osobom o innej orientacji śmierci 🙃)... Próbowałam być spokojna i skomentowałam to tylko zdaniem z tytułu tego wpisu. Niby się nie pokłóciliśmy, ale mimo, że cała rozmowa trwała może z pół godziny maksymalnie, to ja już mam zszargane nerwy i mdłości z tego powodu oraz łzy w oczach. Nasze relacje rodzinne poprawiły się w stosunku do tego, co było jeszcze 2-3 lata temu, ale jego zachowanie utwierdza mnie coraz bardziej w tym, żeby jednak nie zbliżać się do tego człowieka, a jedynie oddalać. Wygląda na to, że nigdy się nie wyoutuję. No i trochę przykro, że jeśli np. spotkam dziewczynę swojego życia to nigdy nie będę jej mogła przedstawić ojcu, a gdybyśmy chciały się pobrać za granicą to ceremonia i wesele będzie się musiało odbyć bez udziału ojca (podejrzewam, że matka też mogłaby tego nie zaakceptować, ale jednak jest bardziej otwarta na osoby o innej orientacji, więc może kiedyś by to zrozumiała). Możecie sobie pomyśleć, że przesadzam i po co wymyślam takie hipotetyczne scenariusze, ale tak już mam. Pomyślałam sobie też, że wielkim szczęściem jest, że jestem dziewczyną i to zgodną ze swoją płcią biologiczną. Bo gdybym była chłopakiem gejem albo biologicznie dziewczyną, ale czuła się mężczyzną i chciała zmienić płeć, to zachowanie ojca doprowadziłoby do tego, że miałabym tak silną depresję i w pewnym momencie mogła się zabić, albo on sam by mnie pobił i może nawet zabił w szale po wyznaniu mu prawdy. 

Ech, przepraszam za ten wyrzyg, ale musiałam się wyżalić, bo naprawdę mocno mnie załamuje zachowanie ojca...

 

Przejdźmy lepiej do pozytywów.

Papiery z praktyk w zoo załatwione. I na sam koniec poprzedniego katalogu w Oriflame mocno pocisnęłam i jednak udało mi się wyrobić pierwszy cel kwalifikacyjny! Jeszcze 4 cele rekrutacyjne, cel awansu i mamy to! W pracy mam klepnięte 8 zmian w ciągu następnych dwóch tygodni, więc i jakieś pieniądze wpadną. Dziś nawet usiadłam w końcu do inżynierki. Póki co buduję ankietę. Myślałam, że dzisiaj ogarnę ją całą, ale miałam kilka rzeczy do załatwienia, więc jak usiadłam do niej o 20, to nie zdążyłam z całością. Ale początek jest xD Jutro mam sporo wolnego czasu to na pewno ją skończę i wyślę promotorce do zatwierdzenia. W "międzyczasie" zanim odpowie na maila będę czytać artykuły naukowe i książki, które mam pobrane, a przy dobrych wiatrach może zacznę powoli tworzyć wstęp teoretyczny. Wiem, że będę musiała tam opisać kilka najpopularniejszych gatunków pasożytów, więc mogę już opisywać chociażby ich cykl życiowy i drogi inwazyjne. I jeszcze jeden pozytyw - udaje mi się powoli wychodzić na prostą z jedzeniem. Odżywiam się coraz lepiej, więc teraz jeszcze tylko znaleźć motywację do aktywności i już w ogóle będzie cud - miód. Udaje mi się nawet opierać pokusom w domu, co nie jest takie proste, bo w spiżarni jest pełno słodyczy mamy, piwa, nalewek, lodów i chipsów. Ale póki co dzielnie walczę (i oby jak najdłużej) :)


Jest jeszcze jedna sprawa, o której chciałam napisać.

Miałam dziś spotkanie online z dyrektorką z Oriflame. Wychwalała mnie bardzo, że jestem świetną i bardzo zdolną dziewczyną. Dużo mówiła o tym, że mam bardzo medialną osobowość i "zadatki na influencerkę". Rozmawiałyśmy też o tym, że kiedyś nawet myślałam, czy nie zrobić na profilu na Ig contentu, gdzie pokażę jak wygląda moje ciało i potem dokumentować jak w klimacie ciałopozytywności walczę o zdrowie i metamorfozę sylwetki. Wspomniałam jej, że obserwuję jedną dziewczynę, która dodaje zdjęcia bez filtra, gdzie widać jej rozstępy, cellulit i nadprogramowe kilogramy i przenigdy nie pomyślałam, że "ale paszczur walczy o atencję", a wręcz podziwiam tę laskę, że jest odważna, jestem pod wrażeniem jak uczy się akceptować siebie i zmienić swoją sylwetkę, ale w zdrowy sposób (ona też ma IO i zrzuca wagę głównie, żeby poprawić wyniki badań). Z jednej strony też bym tak chciała, ale z drugiej myśl o tym, że miałabym pokazać swoje rozstępy publicznie paraliżuje mnie ogromnie. Ogarnia mnie wstyd. No bo przecież czym się tu chwalić? Że tak się zaniedbałam, że skóra pęka mi na brzuchu, udach, łydkach i nawet ramionach? Ludzie mogą mnie wyśmiać. A z drugiej strony może to też byłaby motywacja dla innych do jednoczesnej akceptacji swojego ciała i zmian w duchu walki o zdrowie? Tak jak tamta piękna dziewczyna. Dyrektorka mówiła mi, że przecież nie muszę pokazywać całego swojego ciała i niedoskonałości, których się wstydzę. Oczywiście ma rację. Ale ja jestem osobą typu "wszystko albo nic". Nie wyobrażam sobie prowadzić konta w tym temacie "połowicznie". Albo pokazuję wszytko, bez ściemy, jak faktycznie jest. Albo nie poruszam tego tematu wcale. 

Tu mam pytanie do Was? Co Wy sądzicie o tym pomyśle? Czy to przesada i powinnam sobie darować? A może uważacie, że to dobry pomysł i zarówno ja, jak i osoby postronne mogłyby coś z tego wynieść pozytywnego? Może same obserwujecie takie konta? Jestem bardzo ciekawa. Oczywiście i tak sama podejmę decyzję, ale w procesie rozważania tego pomysłu będę wdzięczna za wszelkie komentarze, przemyślenia i porady. :)


Kończę już, bo jest 1:30, a jutro znów mam sporo do zrobienia. Ale żeby też zakończyć notkę w pozytywnym vibe'ie dodaję zwiastun musicalu, o którym poprzednio pisałam. Możecie mnie w końcu zobaczyć - jak naprawdę wygląda Tenshi (dla przypomnienia, ja to Pani Młoda z filmiku). Jeśli się Wam spodoba i chciałybyście obejrzeć musical na żywo, to jak tylko pojawią się bilety wrzucę info i zapraszam na Śląsk! :D

Kocham Was i ściskam mocno ♥

Tenshi Kaosu


5 komentarzy:

  1. Zupełnie jakbym słyszała swojego tatę... Co do Twojego pytania - według mnie zależy jak Ty będziesz się z tym czuła, czy dasz sobie radę z (ewentualnymi) niefajnymi komentarzami. Zawsze jednak możesz spróbować, czy się w tym odnajdujesz

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety ludzie "starej daty" tak mają. Nie ma co z tym walczyć. Kiedyś się o tym tak nie mówiło, nie pokazywało więc jakby tego nie było. Teraz czasy się zmieniły ale ludzie nie.
    Co do Insta...spróbuj, jednak takich kont jest bardzo dużo. Nie rób nic na siłę, bo ludzie na insta to wychwycą w moment.
    Ja nie obserwują tego typu kont, bo ciałopozytywność to jedno a ewidentna nadwaga z zaniedbania siebie to co innego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super zwiastun, świetnie w nim wyglądasz (i grasz!) Ja się zawsze dygam przed występami na scenie (co jest o tyle dziwne, że w pracy pod tablicą czuję się jak ryba w wodzie). Może dlatego, że z powodu migren często zapominam dłuższych tekstów, w pracy improwizuję, a na scenie się nie da.

    Co do Twojego ojca.. nie tylko on, faceci są jakoś bardziej narażeni na takie zachowania, może to kwestia wychowania? Mój ojciec też taki był zawsze, dlatego od 15 lat nie zamieniłam z nim słowa.

    A w kwestii insta i contentu... zastanów się, czy obecnie przy swojej wrażliwości jesteś w stanie znieść krytykę i negatywne komentarze, bo one spotykają wszystkich, a my z zaburzeniami odżywiania jesteśmy szczególnie narażone na depresję, gdy ktoś podsumowuje nasze ciała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde na Śląsk trochę mam daleko, ale chętnie bym obejrzała i posłuchała, jak śpiewasz. Gratulacje celu w Oriflame i pochwał od dyrektorki.
    Ten fragment z Twoim ojcem pominę bez komentarza. Po prostu.. No nie.
    A co do IG.. szczerze mówiąc nie wiem. Sama ogólnie nikogo takiego nie obserwuję, czasem tylko oglądam jakieś metamorfozy na YT. Zgadzam się z Arielą - myślę, że punktem wyjścia dla Ciebie powinno być to na ile jesteś w stanie sobie poradzić z negatywnymi komentarzami i prywatnymi wiadomościami.
    Ale może można to ugryźć z drugiej strony - przygotowuj sobie materiał, ale udostępniaj na początek tylko to, z czym czujesz się w miarę swobodnie. Zdjęcia czy filmy, na którym widoczne będą wszelkie niedoskonałości możesz udostępnić później, jak już będziesz się czuła pewniej z tym contentem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Martwię się o Ciebie, gdzie Cię wcięło na tak długo? Mam nadzieję, że wkrótce się odezwiesz :)

    OdpowiedzUsuń