poniedziałek, 29 listopada 2021

Intensywny tydzień

 


Hej.

Poprzedni tydzień był... intensywny w chuj.

Wtorek: Urodziny! I stuknęło mi magiczne 24. Mając 14 lat byłam pewna, że w tym wieku będę miała męża, dom i pierwsze dziecko, a może i drugie w drodze, stałą pracę marzeń i psa. Aktualnie mieszkam na wynajmowanym mieszkaniu, nie ukończyłam jeszcze żadnych studiów, nie mam nawet chłopaka (ani dziewczyny), pracę mam, ale na zleceniówce, a Oriflame to póki co zajawka (chociaż mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła powiedzieć, że to faktycznie praca), a zamiast psa mam kota. No trochę mi nie wyszło xD No i deklaruję się jako BZW - bezdzietna z wyboru. I zajebiście mi z tym dobrze, że wyobrażenie o dzieciach się nie spełniło (i oby nigdy się nie ziściło!). Ale dość bełkotu. Dzień spędziłam bardzo dobrze. Zajęcia, potem pojechałyśmy z przyjaciółką na obiad i do Lokaah, gdzie w ramach prezentu J. kupiła mi białą szałwię, palo santo i pierścionek, który wpadł mi w oko. Później pojechałyśmy na piercing (obie robiłyśmy Helixy), a potem do mnie, gdzie oglądałyśmy serial i piłyśmy piwko. 

Środa: Zajęcia, a po nich przyjechali do mnie rodzice z okazji urodzin. Zaprosiłam ich na obiad do wegańskiej knajpy (zagorzali mięsożercy i mówili, że nawet im smakowało), a potem pognaliśmy na wystawę Body Worlds. Zaraz po wystawie musieli się zbierać, a ja pojechałam na zajęcia teatralne i po nich wzięłam udział w castingu do nowego spektaklu (niestety się nie udało). 

Czwartek: Zajęcia, potem obiad na mieście z J. i po powrocie do mieszkania oglądałyśmy serial, a jak pojechała to byłam jakoś klapnięta, więc poszłam po prostu spać.

Piątek: Z rana zajęcia, a potem szybko do pracy.

Sobota: Też praca.

Niedziela: Miała być wolna, ale jeden kelner miał egzamin na studiach, a ja że mam miękkie serduszko to zgodziłam się go zastąpić do 15 (miałam potem wrócić do domu, bo do północy miałam oddać 2 prezentacje na studia, których wcześniej nawet nie zaczęłam). Jednak okazało się, że jego egzamin się przeciąga, bo lecieli alfabetycznie, więc wypadł na koniec. Napisał mi, że o 16:10 ma przyjść jakaś inna dziewczyna, więc postanowiłam zostać, ale w międzyczasie okazało się, że na innym lokalu nie przyszła jedna dziewczyna i zostały tam 2 nowe kelnerki (które pracują mniej niż miesiąc, w tym z jedną się super skumałam, a druga to moja koleżanka ze studiów) i była turbo tabaka (nie wiem, czy wiecie, ale tak w gastro się określa zapierdol). Oczywiście dziewczyny próbowały jakoś to ogarnąć i tak jak obsługa sali nie jest jakaś skomplikowana to ogarnięcie dostaw już trochę tak i zawsze robi to najbardziej ogarnięta osoba, więc laski trochę panikowały. Stwierdziłam, że ich tak nie zostawię, więc z jednego lokalu jechałam od razu na następny ratować sytuację. Jak tylko weszłam to ta, która była na dostawach od rana poszła na zaplecze i rozpłakała się z nerwów. I tym sposobem wyszłam z pracy o 19, jak już kelner po egzaminie dojechał do nowych dziewczyn. Na szczęście J. i jej chłopak pomogli i zrobili mi jedną prezentację, a ja jak tylko przyjechałam to na szybko zrobiłam drugą i wyrobiłam się przed deadlinem. 

Mogłoby się wydawać, że nie robiłam aż tak dużo w trakcie tygodnia, ale do tego dochodzi praca w Oriflame, na którą poświęcam każdą wolną chwilę. Więc np. w niedzielę jak wyszłam z pracy to szłam jeszcze do Żabki, gdzie dałam paniom katalogi i zebrałam od nich zamówienia, a w sobotę i niedzielę przed pracą miałam jeszcze spotkania biznesowe online. Widzę powoli pierwsze efekty tej pracy i jestem z siebie zadowolona, ale wiem, że nie mogę osiąść na laurach, tylko muszę dalej ostro cisnąć :)

Dziś od rana wykłady online do 17:30, w czasie których też pracowałam (pisałam do moich Klubowiczek z Ori, pomagałam im z zamówieniami i przypominałam o terminach), potem krótka drzemka, znów praca i tym sposobem przeleciałam przez ten dzień. Wieczorem jeszcze zadzwonił do mnie menadżer z gastro, którego nie było cały weekend i chciał mi podziękować za ratowanie sytuacji wczoraj. Także miło.

Jedzeniowo tak sobie. Zdarzył mi się napad w trakcie dnia, ale jestem z siebie dumna, bo nie wpieprzałam potem do wieczora jak zwykle, tylko się ogarnęłam.

ś: owsianka instant 

IIś: -

o: chipsy, czekolada (to ten napad niestety)

k: makaron z sosem z pomidorów z puszki, papryki i soczewicy czerwonej, duża herbata

Treningu dziś brak, ale poprawię się. Zrobię sobie listę rzeczy do zrobienia na jutro i uciekam spać. 

A jeszcze małe wtrącenie - zrzuciłam dziś swoje pierwsze zaklęcie :D


To tyle. Jak u Was?

Tenshi Kaosu


3 komentarze:

  1. Hej! Zaczynam swoją przygodę z blogowaniem po raz któryś już. Zapraszam do mnie :)
    https://onedayiwillbecomemyownideal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Też kiedyś byłam w Oriflame, ale ostatecznie mnie to nie wkręciło. Choć na jednym ze spotkań dostałam nawet nagrodę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że też masz miękkie serduszko i "damy w opresji" 😅 ja też musiałam ostatnio brać pełno zastępstw, dużo nauczycieli choruje i od rana do nocy pracowałam. Ja dobrze wspominam oriflame, to była moja pierwsza praca (w podstawówce i gimnazjum się w to bawiłam) fajna przygoda, nauczyła mnie rozmowy z klientami, przedsiębiorczości :) no ale było sporo latania, pewnie od tamtych 15 lat wiele się w tej firmie zmieniło, ale na pewno "miodek" został :D powodzenia

    OdpowiedzUsuń