czwartek, 5 maja 2022

Dwa posty z rzędu, Tenshi oszalała!

 


Hej!

Coooo? Kolejny post? Ale że tak od razu? Wiem, niepodobne to do mnie xD

Spędziłam wczorajszy wieczór na nadrabianiu Waszych blogów i poczułam się mega zmotywowana. Nie tylko do odchudzania (choć to oczywiście również), ale też do nauki, sprzątania, regularnego ogarniania życia. Widzę, jak dobrze ogarniacie studia, prace, mieszkania itd. i do tego często piszecie. Aż mi się przypomniały czasy liceum, gdzie pisałam prawie codziennie i też mi to bardzo pomagało uporządkować sobie w głowie i w życiu. Także chyba czas spróbować wrócić do tego trybu. Nie mówię, że będę pisać tu codziennie, bo pewnie często się to nie uda, ale jednak częstsze pisanie = większy ogar, więc postaram się robić to jak najczęściej.

Przy okazji czasów licealnych, pojawiła się u mnie taka myśl dzisiaj. Już kilka razy wspominałam tutaj o tym, jak to wtedy bez problemu ogarniałam szkołę, masę zajęć pozalekcyjnych, dietę i treningi. Ale przecież (dopiero dziś do mnie to dotarło), że nie ma co się tak z tym porównywać. Przecież miałam też wtedy łatwiej pod wieloma względami. Większość posiłków przygotowywała mi babcia, z którą mieszkaliśmy. Do szkoły i na zajęcia zazwyczaj zawoziła mnie mama, więc nie musiałam czekać na transport publiczny. Materiał w szkole był dużo łatwiejszy, więc nie musiałam tyle czasu też poświęcać na notatki, prezentacje, zadania i naukę. No i najważniejsze - nie pracowałam wtedy! A przecież teraz i gastro, i korki i Oriflame zajmują mnóstwo czasu. A co do treningów to nie dość, że wtedy ćwiczyłam od dziecka regularnie, to jeszcze byłam dużo szczuplejsza. Ba! Od czasu 2 klasy liceum do teraz przytyłam 2 razy tyle. Nie ma się też co dziwić, że nie mam takiej sprawności i kondycji. A do tego, wtedy byłam zdrowa (albo przynajmniej dużo zdrowsza niż teraz). Nie miałam insulinooporności, takich zaburzeń hormonalnych ani psychicznych. Dlatego chcę być dla siebie bardziej wyrozumiała. Czy jest teraz źle ze mną? No jest. Ale przecież nie musi tak pozostać. Schudnę, ustabilizuję IO i hormony, uspokoję psychikę, a dzięki regularnym treningom znów będę sprawniejsza, silniejsza i poprawię kondycję. Wierzę, że jeszcze będę tak wysportowana jak w liceum. I że kiedyś wrócę do tamtej wagi. Po prostu muszę dać sobie na to czas i nie załamywać rąk nad tym, co jest, a zakasać rękawy i zapierdalać! :D

Trochę mi zajęło dojście do takich wniosków, ale lepiej późno niż wcale xD

To czas chyba wrócić do "standardowego szablonu" blogowego. Co u mnie i jak bilans? 

Zaspało mi się dzisiaj trochę, przez co nie zdążyłam zjeść śniadania, bo biegłam praktycznie na pierwszy wykład (wiedziałam, że będzie lista obecności). Teoretycznie miałam mieć zajęcia od 8:10 do 17, ale po tym pierwszym wykładzie zerwałyśmy się z J. z reszty. Pojechałyśmy do galerii, gdzie zjadłyśmy "obiad na śniadanie" w restauracji na wagę, a potem połaziłyśmy jeszcze chwilę i kupiłyśmy sobie Bubble Tea (kocham ♥). Wróciłam do mieszkania, przygotowałam korki, złożyłam zamówienie z Oriflame (od wczoraj jest nowy katalog i jest w nim tyle zajebistych nowości, że musiałam je dla siebie zamówić). Koło 15 zgłodniałam i nawet przez chwilę chciałam zamówić pizzę, ale się powstrzymałam i poszłam do Żabki po taki gotowiec do odgrzania i energetyki, a przy okazji podskoczyłam do kiosku odebrać paczkę. Po obiedzie trochę posprzątałam, o 18 miałam korki przez 2 godziny, a zaraz po nich zabrałam się za trening. Potem prysznic, pielęgnacja (mega się wkręciłam w to: peeling solny do ciała przy kąpieli, potem żel do twarzy, tonik, maseczka, na włosy spray przeciw wypadaniu, a idąc spać nakremuję sobie jeszcze stopy i dłonie), pakowanie zamówień dla klientek, uzupełnienie tabelki z finansami, kolacja i blog. Tak to jakoś zleciało. Czy produktywnie? Wydaje mi się, że tak.

Bilans:

ś: 2 kotleciki warzywne (230), porcja frytek (nawet nie dojadłam wszystkich) (300), ketchup (30), mizeria (50), sałatka (35)
IIś: Bubble Tea (400)
o: Strogonow z Plant Huntera (464), Tiger arbuzowy (85), herbata miętowa
k: mleko (77), banan (116), borówki (58), miarka koktajlu waniliowego z Ori (71), łyżeczka tahini (40), herbata na zimno

Razem: 1956 kcal

Trening: Beat Saber - 45 minut, taneczny workout na yt - 15 minut; łącznie 612 kcal spalonych

Oczywiście nie jestem pewna, czy dokładnie tyle wyszło w bilansie, bo to co było na śniadanie w galerii jedzone mocno szacuję, a nawet przygotowując koktajl nie odważałam dokładnie niczego. Ale nawet jakby wyszło trochę więcej to jestem z siebie dumna. Przez moje epizody obżarstwa mam tak rozciągnięty żołądek, że i tak jestem co chwilę głodna, ale próbuję to zwalczyć wodą, czy herbatą. Wiem, że za jakiś czas się obkurczy i nie będzie mi wiecznie burczał. Poza tym nieźle się poruszałam, więc nie żałuję nawet tej Bubble Tea :D

Plan na najbliższy czas to wyzbyć się napadów i wprowadzać coraz zdrowsze nawyki żywieniowe. Jak to się uda, to odstawię energetyki. Następnym krokiem jest powrót do diety od dietetyczki dla insulinoopornych i większe zaangażowanie w kuchni (póki co nienawidzę gotować) oraz ważenie i liczenie kalorii. A następnym krokiem będzie zejście trochę z kalorii (na początek bez dużych szaleństw, np. z 1800 do 1600/1500). Dziś w paczce przyszły mi też fit batony, które zamierzam jeść raz na jakiś czas, jak będę miała parcie na słodkie. Przyszedł mi też Super Shake (meal replacement) i myślę, że niedługo spróbuję stosować go zamiast jednego posiłku. Jest odpowiednio zbilansowany tak, żeby dostarczyć wszystkich niezbędnych składników odżywczych, ale przy tym nie ma dużej kaloryki - po przygotowaniu jakoś między 200 - 300 kcal. Na początek może spróbuję go zamiast kolacji, bo w razie gdybym była po nim głodna to po prostu pójdę spać. Sądzę, że nada się też świetnie do pracy zamiast lunchboxu. Zobaczymy :)

Jak któraś z Was jeszcze nie czytała mojego poprzedniego posta, to proszę, zerknijcie chociaż na końcówkę, bo wciąż potrzebuję rad w tym temacie ;)

To tyle, rozpisałam się trochę xD Lecę spać, bo jutro zapowiada się kolejny produktywny dzień. Dobrej nocki ;*

Tenshi Kaosu


4 komentarze:

  1. Widzę motywację u Ciebie :) Pisanie notek nie jest takie czasochłonne - szczególnie, że jak piszesz często to nie są one takie długie i wymagające :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy też tak masz, ale ja łudziłam się, że dorosłość będzie super i wtedy będzie łatwiej i spokojniej. Uświadomiłam sobie ostatnio, że wręcz przeciwnie - zostaje zaakceptować stan rzeczy i robić swoje :) dawno nie czytałam żadnych blogów, a swój prowadziłam sporadycznie, ale wracam i na pewno będę wpadać. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Siema Tenshi! Miło tu wrócić po ponad roku i zobaczyć, że nadal tu jesteś :D! Życzę Ci powodzenia ze wszystkim - abyś pozostała dla siebie wyrozumiała i dążyła do tego, co sobie ustalisz.

    OdpowiedzUsuń