środa, 20 stycznia 2021

Tenshi zapierdalajet


 

Hej.

Zbliża się koniec semestru i sesja, przez co mam roboty po łokcie. Nie wiem, jak się ze wszystkim wyrobię, ale coś będę musiała pomyśleć. Może zarwać kilka nocek, jak to bywa przy sesji, ale myślę, że jakoś to ogarnę. Tak na prawdę boję się tylko jednego egzaminu, bo prowadząca zrobiła nam z niego tylko 3 wykłady, a poza tym to leciała ostro w kulki, a po interwencji dziekana i prorektora jedyne, co zrobiła, to udostępniła nam prezentacje o wyjebistym stopniu zaawansowania, jeśli chodzi o informacje. Także pozdrawiam :)


W dużym skrócie.

W zeszłym tygodniu poszło mi całkiem nieźle. Poza niedzielą. Dostałam okres, czułam się tak fatalnie, że nie poszłam do pracy (na szczęście menadżerka była kochana i szybko ogarnęła zastępstwo za mnie), a po końskiej dawce środków przeciwbólowych, poszłam do Żabki po chipsy, słodycze, colę, a w drodze jeszcze zamówiłam pizzę. Przez chwilę miałam wyrzuty sumienia, ale po rozmowie z M. trochę mi przeszło. Zawsze się usprawiedliwiam, że mam okres, wystarczająco już cierpię, żeby jeszcze sobie odmawiać comfort foodu w ten dzień (wiem, może to i debilna wymówka, ale nie o to w tym chodzi). Nie zjadłam i tak całej pizzy i wszystkich słodyczy. Tak na prawdę zjadłam pół picki, 2 paczki Dortios, paczkę żelków i wypiłam colę. Może się wydawać dużo, ale 3 czekolady, paczkę żelków, 2 paczki Jeżyków i pozostałą pizzę oddałam współlokatorowi. A zazwyczaj sama pochłaniałam takie ilości w okres. Dlatego i tak nie było najgorzej, a od poniedziałku wróciłam do diety i choć B. specjalnie zostawił słodycze na wierzchu (lubi się ze mną drażnić) to nie tknęłam nic "niedobrego". I tak od poniedziałku trzymam się dietki i spaceruję. Byłam na spacerze wczoraj i dzisiaj (wczoraj spalonych 550 kcal, dziś 420). Z tą przyjaciółką (niech będzie Bambi, żeby inicjały się nie pojebały ze współlokatorem xD) w tym tygodniu robimy tak, że jednocześnie wychodzimy i przez całą drogę rozmawiamy przez telefon (ona mieszka jakieś 300 km ode mnie). Także ogólnie rzecz biorąc, jestem z siebie całkiem zadowolona ;)


Przy okazji chcę się jeszcze pochwalić obiadami, jakie sobie zrobiłam jak do tej pory w tym tygodniu, bo jestem z siebie dumna :')

Burito z kotletem sojowym, kukurydzą i fasolą w sobie pomidorowym ♥
 
Pizza z domowym sosem pomidorowym (sama zrobiłam :D), mozzarellą light, kukurydzą i falafelem ♥
 
                Tagiatelle z serem halloumi i sosem na bazie pesto z suszonymi pomidorami i jogurtem naturalnym                      (może nie wygląda rewelacyjnie, ale smakowo wyszło zajebiście) ♥


Dodałam zakładkę z postanowieniami na ten rok i edytowałam zakładkę z dietą, także będę wdzięczna, jeśli napiszecie, co o tym sądzicie.

Lecę spać, bo jutro idę do pracy, a w piątek mam zajęcia i kolosa, więc muszę wstać wcześnie, żeby przed zmianą chociaż trochę się pouczyć. Uściski dla Was :*


Tenshi Kaosu




3 komentarze:

  1. Ja właśnie jestem przed okresem. Rozumiem to łaknienie wszystkiego. Ja tym razem próbuję się nie dać i na razie dobrze mi to idzie. Super, że gotujesz dla siebie.
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno się wyrobisz i dasz radę z sesją. Fajne obiady :- * niepotrzebnie tylko kupiłaś te chipsy, słodycze i colę, zamiast tego mogłaś nakupić jakieś owoce czy warzywa.. nie chcę cię krytykować tylko chciałabym pomóc..
    ale super, że od pn wróciłaś do diety.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam Twoją listę postanowień i myślę, że zrewidowalas nieco dawne marzenia o aktorstwie na rzecz zdrowszego zainteresowania sztuką jako hobby. Dietą wegetarianska mądrze prowadzona nie ma szans pogorszyc Ci wyników chyba że nie będziesz jadła nic poza ziemniakami i nabialem. Po 8 latach tej diety widzę tylko zalety A jeszcze lepiej czułam się jako weganka ale w małym mieście i przy małej ilości czasu na gotowanie wychodziło zbyt monotonnie więc teraz jem mieszanie. Co do psychoterapii to na pewno warto, odciaza mózg :) trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń