niedziela, 25 czerwca 2023

Czy ja jestem piękna?

Hej.

Dzięki za komentarze pod poprzednim postem. Ariela napisała, że pomimo tuszy wciąż jestem atrakcyjną babką i trochę skłania mnie to do przemyśleń. Bo chyba nie będzie dla Was dużym szokiem, gdy powiem, że ja absolutnie nie postrzegam siebie w kategorii piękna czy atrakcyjności. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że w słowniku przy definicji słowa "paszczur" jest moje zdjęcie. 

Jest to coś, co bardzo chciałabym kiedyś przerobić na psychoterapii. Ale że mnie na razie na nią nie stać, to muszę pracować z tym co mam. 


Słusznie zauważyłyście, że nic bez mojego zaangażowania się nie zmieni. Więc staram się zaangażować i (jak poprzednio też pisałam) zapierdalać jak moja wersja z liceum - oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;) 

Nie jest to proste. Moje życie od czasów liceum bardzo się zmieniło. Kiedyś mając lekcje na 8:00 wystarczyło wstać o 7:00, śniadanie przygotowywała babcia, mama mnie podwoziła do szkoły albo miałam autobus, który jechał do miasta niecałe 20 minut. Lekcje kończyłam średnio ok. 15:00 i przed 16:00 byłam już w domu, a tam babcia czekała z gotowym obiadem. Naturalnie teraz wygląda to zupełnie inaczej - pobudka w tygodniu o 5:30 - 6:00, 7:10 odjeżdża mi tramwaj, który jedzie ponad 40 minut do mojej pracy, kończę ją o 16:00, więc po 17:00 dopiero jestem w mieszkaniu. Obiad muszę dopiero sama ugotować, a potem po nim pozmywać. No i zakupy też teraz przecież robię sama, do tego sprzątanie, pranie... No nie jest lekko w tej dorosłości, do której kiedyś tak mi się spieszyło :) Ale muszę się z tym pogodzić i nie zamierzam się biczować za to, że nie robię tylu dodatkowych rzeczy co kiedyś. 

Jak wyglądał ten tydzień?

Poniedziałek - praca, po południu się zdrzemnęłam (niestety dłużej niż planowałam), a wieczorem zrobiłam trening na VR

Wtorek - praca, potem miałam mieć korki, ale dziewczyna zapomniała, więc to przełożyłyśmy, a ja poszłam na siłownię (sama byłam pod wrażeniem, że wytrzymałam trening dłuższy niż 30 minut, bo cardio robiłam aż 45 minut, a potem 15 minut rozciągania)

Środa - praca, potem praca Oriflame, korki, krótki spacer i przy okazji zakupy spożywcze

Czwartek - praca w innych godzinach, bo od 10:00 do 18:00, po powrocie siadłam do projektu na studia i robiłam go do północy

Piątek - praca, potem obiad na mieście, rozmowa video z przyjaciółką i na 19:00 wróciłam do pracy na koncert (odpuściłabym, ale zaprosiła mnie osobiście dyrektorka dyrektorów, więc głupio by było nie przyjść), wieczorem po powrocie dalej robiłam projekt

Sobota - miałam iść na zajęcia, ale z rana dostałam okres, więc skończyło się na Ketonalu, termoforze i dalszym spaniu do 16:00, potem do nocy pisałam jedną z prac zaliczeniowych (miałam napisać opowiadanie, dzisiaj na zajęciach okazało się, że inni napisali ok. strony, a ja aż 6, ale profesorowi się mega spodobało i powiedział mi, że to jest oryginalne dzieło i jest pod wrażeniem moich umiejętności literackich ♥)

Niedziela - zajęcia od 8:00, najpierw oddany jeden projekt, potem egzamin zaliczony na 5, potem zajęcia literackie (te z opowiadaniami), powrót do mieszkania, drzemka, a wieczorem wysyłałam jeszcze kilka brakujących prac i projektów do prowadzących i walczyłam dalej z największym projektem zaliczeniowym w tym semestrze (wciąż mi trochę zostało, jutro będę kończyć i oddawać)


Myślałam, że pójdę w sobotę na siłownię chociaż na pół godzinki, ale niestety okres wybrał inaczej. Mówi się trudno. 

Jedzeniowo w tym tygodniu było lepiej. Wpadła w tygodniu mrożona pizza, a wczoraj przy okresie zamówiłam taką prawdziwą z ulubionej pizzerii i niestety dopadła mnie też ochota na słodkie, więc współlokator poszedł mi do Żabki po słoik nutelli, chipsy na wieczór i pepsi do picia. Ale nie załamuję się tym. Jeśli raz w miesiącu w pierwszy dzień okresu się zdarzy taka sytuacja, to zamierzam się potraktować ulgowo. Grunt, żeby kolejne dni nie przerodziły się w ciąg jedzenia syfu. Dziś mi się to udało, bo od rana znów byłam grzeczna :D 

ś: SuperShake 

IIś: kanapka z guacamole, kiełkami rzodkiewki i pomidorem, energetyk (niestety z cukrem)

o: 2 kawałki pizzy, która została z wczoraj

k: ryż basmati, warzywa mrożone podsmażone na patelni, tofu wędzone (całe danie przyprawione przyprawą chińską, sosem sojowym i imbirem), jabłko


Wiem, że wciąż nie jest idealnie, ale to krok w dobrym kierunku. Muszę jeszcze wrócić do pisania sobie codziennie listy zadań do zrobienia, żeby o niczym nie zapominać i regularnie porządkować swoje życie. Czuję, że powoli będzie coraz lepiej ♥

Znów mam w głowie pełno myśli, które chciałabym tu przelać, ale jest już 1:30, więc zmykam spać.

Dobrego tygodnia!

Tenshi Kaosu

 

2 komentarze:

  1. A od siebie bym Ci radziła (nie wiem czy potrzebujesz rad), żeby stosować metodę małych kroczków, zamiast "zaperdalać". Mi się wydaje, że to jest dobre, ale tylko na krótką metę aż organizm nie powie dosyć. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz bardzo napięty grafik, to prawda. Jeśli ja mogłabym Ci coś radzić (także nie wiem czy potrzebujesz rad :), to póki co całkowicie wyeliminowałabym jedzenie na mieście albo zakupy w żabce. Mówiłaś, że masz problemy finansowe, więc przede wszystkim, w takich sytuacjach powinno się rozsądnie gospodarować kasą. Ja mogę Ci powiedzieć na własnym przykładzie, że gdy bardzo oszczędzałam, to przez kilka miesięcy robiłam zakupy w każdy czwartek na cały tydzień. Planowałam sobie po prostu co będę jadła (na podstawie gazetek promocyjnych) i potem szłam do sklepu i wszystko kupowałam. Słodycze też, ale zawsze to były "podróbki", typu 10 "knoppersów" za 7 zł (tak jest w Action). A jeden taki knoppers ma z tego co pamiętam 106, więc nawet można zjeść ze dwa i potrzeba na słodkie będzie zaspokojona. Małym kosztem i małą kalorycznością. A jeśli chodzi o inne posiłki, to w każdą niedzielę stałam przy garach i gotowałam jedzenie na kilka dni, część rzeczy też mroziłam i wyciągałam w miarę potrzeby. To świetna opcja, bo jak masz już gotowy posiłek to nie weźmiesz nic innego żeby tamten się nie zmarnował. Nie będziesz też codziennie tracić czasu na gotowanie i zmywanie. Piszę Ci to nie dlatego żeby Cię pouczać, ale to mi naprawdę pomogło się ogarnąć. Niby małe rzeczy, ale zobaczysz, że czasami taka mała rzecz może Ci ułatwić życie.
    Powodzenia :) Mam nadzieję, że będziesz pisać częściej.

    OdpowiedzUsuń