niedziela, 18 kwietnia 2021

Jedziemy z tym koksem!

 


 

Hej.

Od razu uprzedzam, że ten post może wyjść trochę długi, bo chciałabym opisać, co u mnie i przy okazji poświęcić chwilę na tematy, o które pytałyście (wizyta u dietetyka i mój kierunek studiów).

Dostałam gotową dietę od dietetyka i od jutra ją zaczynam. Zważę się jeszcze rano, żeby mieć później porównanie. Byłam wczoraj na zakupach pod tę dietę i aż mnie portfel zabolał... A jeszcze w tej chujowej Biedronce na mojej dzielnicy połowy rzeczy nie było! Dlatego jutro, w czasie okienka między zajęciami, muszę jechać na miasto. Wstąpię do Lidla, sklepu z żywnością azjatycką (potrzebuję pasty do czerwonego curry) i jeśli będzie trzeba to zahaczę też o sklep ze zdrową żywnością. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć wszystko, czego potrzebuję. Zastanawiam się też, czy nie wrzucać tu później zdjęć tych dań? Zobaczymy.

Jaki generalnie mam plan na najbliższy czas?

Póki co będę przez jakiś czas korzystać z diety ustalonej przez dietetyczkę. Jest to dieta redukcyjna na ok. 1800 kcal na dzień. Wiem, że dla nas, ludzi ze środowiska proED, brzmi to na okropnie dużo. Sama się najpierw przeraziłam tą kaloryką. A potem uświadomiłam sobie, że w trakcie napadu byłam w stanie jeść jednorazowo 3x tyle kalorii...  I jakoś aż tak się już nie boję tych liczb. Kiedy już zapoznam się lepiej ze swoją chorobą i właściwymi dla mnie produktami zacznę sama sobie ustalać jadłospisy. Nie powiem, kusi mnie mega, żeby z czasem obcinać te kalorie, ale może okaże się, że tak pokocham fit życie, że nie będę chciała schodzić na niższe bilanse. Nie mniej, z bloga i naszej społeczności nie chcę rezygnować i mam nadzieję, że nawet jeśli zostanę "fitnesiarą" to wciąż będę mogła liczyć na Wasze wsparcie i wpadać na Wasze blogi :)

Do tego oczywiście chcę powoli zwiększać liczbę i intensywność treningów. Spacery to póki co podstawa, ale chciałabym też wdrożyć na dobre ten plan biegacza i do tego treningi w domu z Chodakowską i laskami z YT. Muszę sobie zrobić dokładną rozpiskę, w które dni, co zamierzam ćwiczyć. Jak ją przygotuję to na pewno też tu wrzucę :)

A teraz przejdźmy do odpowiedzi na Wasze pytania:


WIZYTA U DIETETYKA     

Po pierwsze - nie ma się czego bać! :) 

Znalazłam moją dietetyczkę dzięki poleceniu na kobiecej grupie na Facebooku. Kobietka zna się na insuliooporności i zaburzeniach odżywiania. Najpierw zadzwoniłam do niej i przedstawiłam problem. Ona wyznaczyła pierwszy dogodny termin i następnie odesłała mnie na swoją stronę internetową. Miała tam dokładnie opisane, jak przebiega konsultacja, jak się do niej przygotować (24h przed nie wolno pić kawy ani alkoholu, dobrze też powstrzymać się od palenia papierosów, 3h przed nie wolno nic jeść). Oprócz tego był tam dostępny formularz, w którym jeszcze raz napisałam dokładnie, z czym przychodzę, wpisałam wyniki badań, opisałam przykładowe 3 dni mojego odżywiania, wymieniłam produkty, które lubię i których nie lubię itd. Na samej konsultacji też jest przeprowadzany wstępny wywiad, gdzie mówi się o swoich chorobach, przyzwyczajeniach, upodobaniach i ewentualnych alergiach. Zwróciła mi uwagę na to, że moje posiłki pomimo dość dobrej jakości są strasznie nieregularne i że nad tym koniecznie muszę popracować. Następnie miałam analizę składu ciała. Staje się na specjalnej wadze i trzyma w dłoniach elektrody, a po 2 minutach drukowany jest wynik pomiaru, gdzie jest dokładnie opisane, ile ważą mięśnie, kości, ile wody jest w organizmie. Na tej wadze, na której ja byłam ważona pokazało również informacje, ile dokładnie powinnam schudnąć (mi wyszło, że mam 30,3 kg tłuszczu do zrzucenia i że mam nie budować masy mięśniowej, ale jeśli ktoś jest np. bardzo szczupły to też mu pokazuje, ile mięśni powinien nabrać), jaki jest rozkład tkanki tłuszczowej w ciele (ile jest jej w rękach, nogach i tułowiu) i przyznaje tzw. punkty fitness (norma jest powyżej 80, a u mnie to 54). Potem dietetyczka pomierzyła mnie centymetrem (niestety musiałam się rozebrać do bielizny, ale absolutnie nie komentowała moich blizn i rozstępów, próbowała odwrócić moją uwagę, żebym nie czuła się skrępowana) i dokładnie omówiła wyniki. Dostałam też ogólne zalecenia jedzeniowe dla insulinoopornych i listę najważniejszych zasad. Dodatkowo babeczka zaplusowała u mnie swoim podejściem - powiedziałam jej, że lubię się napić coli zero albo soku, a ona powiedziała "Wszystko jest dla ludzi, byle z głową". Dowiedziałam się, że jeśli np. raz na 2 tygodnie wypiję szklankę coli, to przecież mnie nie zabije xD Najważniejsze dla IO, żeby było to w trakcie posiłku, bo jeśli wypiłabym ją godzinę po obiedzie, to organizm traktuje to jako dodatkowy posiłek i insulina znów skoczy, a przerwy między posiłkami są właśnie po to, żeby ona spokojnie sobie opadła do niższego poziomu. Poleciła też książkę, którą zamówiłam i zamierzam czytać w wolnych chwilach, żeby się dokształcić w temacie IO. Na dokładnie rozpisaną dietę czeka się ok. tygodnia i otrzymuje się ją na maila. Dieta jest super rozpisana - mam podane dokładne gramatury składników, kalorykę i makro posiłków, opis całego przygotowania dań. Dodatkowo mówiłam, że jestem dość zabieganą osobą, więc powiedziała, że wpisze posiłki, które robi się w miarę szybko i mam to tak zaplanowane, że np. obiad, który będę jutro robić dzieli się na 2 porcje, więc we wtorek tylko sobie odgrzeję i nie muszę spędzać godzin przy garach :D 

Jedyny minus to koszt. Niestety konsultacje u dietetyka nie są tanie. Ja i tak znalazłam babkę z w miarę przystępnymi cenami i tzw. pakietami. Wybrałam sobie pakiet, gdzie w jego cenie mam 4 konsultacje i dwa 2-tygodniowe jadłospisy, analizę składu i dodatkowe konsultacje telefoniczne/mailowe, żeby zmienić jakieś danie w jadłospisie, gdyby mi nie smakowało. Cena to 600 zł. Wiem, że boli... Ale niestety zdrowie tanie nie jest :c

Mimo to, gdyby któraś z Was się zastanawiała to szczerze polecam. Podejrzewam, że przy 4 posiłkach i kaloryce 1800 kcal nie powinnam mieć napadów, a to bardzo by mi pomogło z moim BED.

Mam nadzieję, że jest to opisane w miarę zrozumiale, ale gdyby któraś z Was miała jakieś pytania to zadawajcie je w komentarzach, a ja w następnym wpisie na nie odpowiem :)


ZOOTECHNIKA

Ech, trochę ciężko będzie mi się wypowiadać, jako osobie, która nie chciała tego studiować, ale postaram się być jak najbardziej obiektywna, jak to możliwe :)

Nie wiem, jak wygląda to na warszawskim SGGW, ale we Wrocławiu studia na tym kierunku dostępne są zarówno stacjonarnie i niestacjonarnie (podzielone na I i II stopień). Studia I stopnia trwają 3,5 roku i kończy je praca inżynierska. 

Pierwszy semestr niestety pełen jest gówno-przedmiotów: podstawy prawa, nauki społeczne (do wyboru 6 różnych przedmiotów), ekonomia, ergonomia, chemia, fizyka, botanika itd. Z takich naprawdę przydatnych na tym kierunku przedmiotów to jest tylko zoologia (dodatkowo prowadzona przez 2 najlepszych prowadzących pod słońcem ♥)

Na drugim semestrze wchodzą już ciekawsze przedmioty: anatomia zwierząt, biochemia, mikrobiologia, toksykologia środowiska (fakultet do wyboru), parazytologia (też fakultet z tymi cudownymi prowadzącymi od zoologii).

I w zasadzie z każdym kolejnym semestrem ma się coraz więcej istotnych dla zootechnika przedmiotów, gdzie uczy się o dużych i małych przeżuwaczach, higienie i dobrostanie zwierząt, hodowli i ocenie wartości hodowlanej zwierząt. Teraz przez pandemię wygląda to strasznie gównianie, bo obowiązkowo wszystko jest zdalnie, ale wiem, że poprzednie roczniki w ramach zajęć miały wyjścia do zoo, wrocławskiego Hydropolis, obserwację zwierząt w uczelnianej zagrodzie, praktyczne zajęciach na laboratorium (coś czego bardzo żałuję, że mnie ominęło, to właśnie praktyczne zajęcia z parazytologii, które polegają na badaniu kału różnych zwierząt pod kątem jaj i cyst pasożytów). Dodatkowo w uczelnianej zagrodzie jest spore stadko owiec i można się zgłosić wolontaryjnie do pomocy przy wykotach i odchowie młodych jagniąt :)

Podsumowując, jeśli ktoś chce być zootechnikiem i studiować we Wrocławiu to mogę polecić ten kierunek ;)


To chyba tyle. Jest już dość późno, a jeszcze nie jadłam kolacji, więc lecę szybko coś wsunąć, żeby wziąć leki i wyłączam kompa. A potem chwila z książką, pielęgnacja i do spania, bo jutro czeka mnie intensywny dzień. 

Uściski ♥

Tenshi Kaosu

 

6 komentarzy:

  1. Wow, podziwiam za ten kierunek studiów. Jest mega ciekawy ale nie łatwy. Powodzenia w diecie, napisz potem swoje efekty, trzymaj się chudo {{i}}

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za ten opis studiów, szczerze mówiąc to utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że chcę iść właśnie tam :) Zobaczymy, czy będzie mi się dane dostać haha.
    Poza tym super, że poszłaś do dietetyka! 600 zł to faktycznie sporo, no ale jestem pewna, że efekty będą tego warte. Koniecznie dawaj znać jak Ci się żyje na tych 1800 kcal. I nie martw się, zostaniemy z Tobą nawet jeśli zmienisz się w fitnesiarę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba Twoje nowe nastawienie! Jestem pewna, że na tych 1800kcal zlecisz w dół z wagą dbaj tylko o ruch. Co do zoologii ciekawa jest, ale ja bym w tym zawodzie nie dała rady, ciągle bym zgłaszała złe traktowanie zwierząt i ryczałabym jak bóbr po każdej wizycie gdzieś. Ale zawód fajny dla ludzi z pasją

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że jeśli będziesz się stosować do zaleceń dietetyka, to powinnaś chudnąć, pewnie tempo nie będzie zatrważające, jak to przy zdorywch dietach, ale powinno się udać.
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem Ci, że moim marzeniem ostatnio jest właśnie wizyta u dietetyka ale tak jak napisałaś to nie są tanie rzeczy, niestety. Chętnie skorzystałabym z takiej pomocy

    OdpowiedzUsuń
  6. Część o studiach pominęłam, nie moje klimaty.
    Co do dietetyka to faktycznie cena wysoka. Biorąc pod uwagę, że mam trochę świadomości na temat żywienia i pozostaje mi jedynie "walczyć" z psychiką to nie wydałabym tyle na coś takiego. Rozumiem jednak, że każdy ma swoje problemy i potrzeby. :) Oby Ci to służyło! Pisz jak Ci leci.

    OdpowiedzUsuń