środa, 2 lutego 2022

Szczęśliwego Nowego Roku! xD

 


 

Hej.

Jak dobrze, że styczeń się skończył! To była totalna masakra. Na uczelni nagle się wszystkim przypomniało o końcu semestru i zarzucili nas zadaniami, projektami, prezentacjami, referatami i innymi pierdołami. Na szczęście udało mi się wszystko poogarniać w terminie, zaliczyłam jeden fakultet i w poniedziałek zdałam ustny egzamin z rosyjskiego B1 na 5.0 (był też pisemny tydzień wcześniej, ale był banalny). W poniedziałek miałam zaliczenie mechanizacji, a jutro mam zaliczenie fakultetu z żywienia zwierząt monogastrycznych (śmiech na sali nazwa tego przedmiotu, bo uczyliśmy się tylko o żywieniu trzody chlewnej). Zaliczenie fakultetu z żywienia ptaków użytkowych na szczęście polegało na napisaniu jednostronicowego referatu, więc w zeszłą środę w godzinkę to machnęłam i z głowy. W przyszłym tygodniu mam we wtorek egzamin z hodowli koni, w środę z hodowli trzody chlewnej, a w czwartek z hodowli drobiu i koniec. Dużo czasu w styczniu zajęły mi też praktyki we wrocławskim ZOO (zakochałam się w żyrafach! Czy Wy wiecie jakie one są słodkie?! 🦒). Ale praktyki skończone, muszę jeszcze tylko przejść się do dyrektora po opinię praktykodawcy, oddać dokumenty z dzienniczkiem na wydział i oficjalnie zakończyć semestr. 

Moje odżywianie przez ostatni miesiąc to kompletna porażka! Na obiad najczęściej gościł McDonald's albo pizza, na śniadania i kolacje wlatywały słodycze i chipsy. Ruchu miała tyle, co w zoo sobie gówno poprzerzucałam i co się nachodziłam w pracy (udało mi się pójść 3 razy, żeby jednak chociaż parę stówek wpadło). Nie miałam też czasu na terapię, więc muszę do niej wrócić. 

Przez to jak badziewnie żarłam przytyłam okropnie. Zważyłam się dziś rano i waga pokazała 100,3 kg... W życiu tak dużo nie ważyłam! Nie sądziłam, że kiedykolwiek osiągnę wagę 3-cyfrową ;-; 

Dodatkowo, chyba Wam o tym nie wspominałam wcześniej, ale piszę z jedną dziewczyną i chciałabym się w nią w końcu spotkać w ferie i wstyd mi się pokazać jej w takim grubym wydaniu. Przez 2-3 tygodnie nie zrzucę całej nadwagi, ale choć trochę lepiej może być, więc jest dodatkowa motywacja do ogarnięcia się. 

Dlatego zawijam kiecę i lecę w kierunku odchudzania i większej ilości ruchu!


Ostatnio napisałam też, że podsumuję poprzedni rok. W styczniu 2021r. moja lista postanowień wyglądała tak:

1) Skończyć z napadami i pokonać BED.

2) Więcej się ruszać, a może nawet wrócić do szkoły tańca (o ile tylko będzie to możliwe).

3) Zapisać się do psychiatry, zacząć farmakoterapię i kontynuować psychoterapię.

4) Zacząć leczenie ginekologiczne i endokrynologiczne.

5) Wytrzymać na diecie wegetariańskiej tak długo, jak pozwoli mi na to organizm (jeśli wyniki się pogorszą lub będę się czuła źle, to włączę mięso do diety).

6) Bardziej dbać o siebie - większa higiena snu, codzienna pielęgnacja.

7) Zmniejszyć spożycie alkoholu (tylko okazjonalnie).

8) Wygospodarować więcej czasu na samorozwój - nauka języków, gra na pianinie, może kurs rysunku.

9) Pozwolić sobie PRZEŻYWAĆ i odczuwać różne EMOCJE, analizować uczucia i myśli. 

10) Cieszyć się z sukcesów, nie umniejszać swoim wartościom, ale jednocześnie pozwolić sobie na bycie "nie-ok" (każdy ma prawo do gorszych momentów w życiu).

11) Pracować nad pewnością siebie.

12) Przeczytać 52 książki w tym roku.

13) Mniej się martwić, wymyślać czarne scenariusze, nauczyć się cieszyć z małych rzeczy.

14) Więcej pracy twórczej - pisanie, rysowanie, robienie koszulek, śpiew, taniec itp.

Chciałabym na koniec tego roku móc powiedzieć: "Tak, jestem lepszą wersją siebie. Jestem szczęśliwsza". 


Czy się udało?

1) Kompletnie nie!

2) Tu też zawaliłam.

3) To akurat mi się udało. Byłam u psychiatry, dostałam diagnozę i leki, psychoterapię kontynuuję średnio regularnie, ale pracuję nad tym.

4) Ginekologicznie wszystko w porządku, bo sprawdzałam. Endokrynologicznie leżę. Dostałam leki na IO i biorę je (niestety tu z regularnością bywa różnie i wiem, że muszę tego bardziej pilnować), ale leczenie IO polega przede wszystkim na odpowiedniej diecie i ruchu, więc czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy w tym zakresie.

5) Tu nie było chyba aż tak źle. Tzn. dopóki nie zamawiam Maka jem wegetariańsko, ale niestety przy napadach mam ochotę na nuggetsy, wrapy i burgery, więc nie mogę się jeszcze w 100% nazwać wegetarianką... ;(

6) Higieny snu nie poprawiłam, zabiegi pielęgnacyjne wprowadziłam, ale też nie robię ich regularnie, a szczególnie zaniedbuję przy nawale roboty.

7) To się udało.

8) Gospodarować czasem dalej nie umiem. Nie nauczyłam się rysować, na pianinie grałam tyle co nic. Podszkoliłam chociaż język rosyjski, ale to głównie ze względu na egzamin z niego.

9) Tego się cały czas uczę. Nie jest to takie proste, na jakie brzmi...

10) Nad tym też pracuję.

11) To mi zdecydowanie nie wychodzi. U mnie zachodzi proste równanie: im większa masa - tym mniejsza pewność siebie...

12) Nie wyszło. Przeczytałam tylko 24 książki.

13) Tego też się uczę.

14) To totalnie nie wyszło.

Czy mogę powiedzieć, że jestem lepszą wersją siebie? Nie wiem. Zmieniłam się, to na pewno. Czy jestem szczęśliwsza? Względem ostatnich wydarzeń - tego, że wyjawiłam rodzicom prawdę i dostałam od nich zrozumienie - tak. Nad innymi czynnikami muszę jeszcze popracować.


Mam już gotową listę postanowień na ten rok, ale napiszę ją w następnym poście, żeby nie pisać postów - tasiemców. 


A jak u Was? Też miałyście taki zapierdol w styczniu? Mam nadzieję, że radzicie sobie w życiu nieco lepiej ode mnie xD

Tenshi Kaosu



4 komentarze:

  1. Chętnie przeczytam Twoje nowe postanowienia. U mnie w styczniu też zapierdziel, kolejny w maju i czerwcu. Wiesz, mnie łatwiej się opanować z apetytem jak nie zjem śniadania i pierwszy posiłek wpada ok 16.00. Tak już mam, po śniadaniu zazwyczaj jestem głodna jak nie wiem

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, u mnie też zapierdol. No i zbliżająca się sesja.
    Pamiętam jak ja zobaczyłam wagę 3-cyfrową... Straszny moment.
    Żyrafy rzeczywiście są przesłodkie :D
    Szczerze mówiąc nie rozumiem wyzwania tylu książek w ciągu roku. Wolę przeczytać 3 bardzo wartościowe książki w roku niż 50 takich sobie ;) Co Ty widzisz fajnego w tym wyzwaniu? Może czegoś nie dostrzegam?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię stycznia. Nie lubię postanowień, bo na dłuższą metę się nie sprawdzają. Wprowadziłam w tym roku zasadę - bądź dzisiaj lepsza w czymkolwiek o 1% i jak na razie się udaje. Stawiam sobie malutkie cele. Polecam książkę, która zmieniła moje postrzeganie pracy nad sobą - "Atomowe nawyki". Powodzenia

    OdpowiedzUsuń